Wytknął, że podczas obecnego dyskursu pada często argument, że w strefie euro powstanie jakieś centrum decyzyjne, poza którym Polska absolutnie nie może pozostać. – Z takiej argumentacji płynie przesłanie, że to centrum będzie knuło przeciwko nam, będzie podejmować decyzje szkodliwe dla Polski – mówił Balcerowicz. Podkreślił, że takie zagrożenie może istnieć, ale trzeba temat pogłębić. Nawet bez takiego centrum, w opinii profesora, na forum UE zapadają decyzje szkodliwe dla wzrostu gospodarczego, np. polityka klimatyczna, czy rozwiązania socjalne, które dotykają nie tylko Polski, ale całej Europy. – Najważniejsze jest jednak to, że nawet jako członek strefy euro, jeśli nie będziemy dobrze przygotowani, nie będziemy mieli możliwości blokować tych potencjalnie złych decyzji – zauważył Balcerowicz. I dodał, że najpierw konieczne są reformy, które przygotują nasz kraj do pełnego członkostwa. Tylko to pozwoli nam przystać do grupy krajów takich jak Niemcy, a nie takich jak Grecja, które po okresie bonanzy wpadły w poważne tarapaty.
Balcerowicz krytykował też poziom dyskusji nad inicjatywami, które podejmowane są na arenie Unii. Zauważył, że takie mechanizmy jak unia fiskalna, sześciopak, unia bankowa, stworzenie na stałe mechanizmów stabilizacji dobrze wyglądają jako hasła. Jednak takie nadzory nie wyeliminują głupiej polityki prowadzonej przez poszczególne państwa członkowskie, co jest przyczyną obecnego kryzysu zadłużeniowego.
Pochwalił za to pomysł stworzenia mechanizmów wczesnego ostrzegania na poziomie Komisji Europejskiej. Zaapelował jednak, by włączyć do tego procesu niezależne instytucje na poziomie krajowym.