Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM), czyli fundusz ratunkowy dla strefy euro (dysponujący teoretycznie mocą pożyczkową wynoszącą 500 mld euro), będzie mógł przeznaczyć maksymalnie 60 mld euro na ratowanie banków – ustalili w Luksemburgu ministrowie finansów państw eurolandu.
Reguły pomocy
– Ten instrument pozwoli zachować strefę euro i usunie ryzyko zarażenia państwa przez sektor finansowy. W ten sposób łamiemy złe połączenia między bankami i państwami – chwali się Jeroen Dijsselbloem, holenderski minister finansów i zarazem przewodniczący eurogrupy.
Część analityków ma jednak poważne wątpliwości, czy taki mechanizm okaże się skuteczny. 60 mld euro, które mają być przeznaczone na pomoc dla banków w przypadku nowego kryzysu, może się okazać za małą sumą. Cały sektor bankowy strefy euro dysponuje przecież aktywami wartymi łącznie 34 bln euro, czyli 360 proc. PKB eurolandu.
Ponadto mechanizm pomocy będzie bardzo selektywny. Każdorazowe wsparcie z ESM będzie obwarowane wieloma warunkami, które będą musiały spełnić wspierany bank i państwo będące jego siedzibą. Przede wszystkim pomoc uzyskają tylko banki systemowo ważne i do tego takie, które są wypłacalne. Fundusze z ESM będą mogły zostać wykorzystane jedynie, gdy współczynnik wypłacalności core Tier 1 (kapitał najwyższej jakości w stosunku do aktywów banku ważonych ryzykiem) będzie wynosił co najmniej 4,5 proc. Jeśli będzie niższy, ewentualne dokapitalizowanie banku spadnie na barki państwa.
Porozumienie ministrów finansów zakłada również, że przed dokapitalizowaniem banku przez ESM, część kosztów pomocy może zostać przerzucona na jego akcjonariuszy , obligatariuszy, a nawet właścicieli dużych depozytów. W skrajnych przypadkach może więc dojść do powtórki sytuacji na Cyprze, gdzie w wyniku pomocy UE i MFW dla sektora bankowego straty ponieśli właściciele dużych depozytów w Bank of Cyprus i Laiki Banku.