Z kolei przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) było wyższe o 3,2 proc. rok do roku i wyniosło 4002,16 zł, podczas gdy analitycy spodziewali się wzrostu i 3,7 proc., czyli tak jak to było w kwietniu. Ekonomiści wyjaśniają, że spowolnienie dynamiki wzrostu płac w porównaniu z kwietniem wynika głównie z różnic w liczbie dni roboczych. Po części jednak może być także efektem słabej presji płacowej. – Pomimo wysokiego tempa wzrostu realnego PKB, obniżającego się bezrobocia i rosnącej liczby pracujących płace nie rosną zbyt szybko – zauważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Taką sytuację można tłumaczyć upowszechnieniem umów na czas określony – dodaje Wojciechowski. Jego zdaniem taka forma zatrudnienia pozwala trzymać pod kontrolą dynamikę wzrostu wynagrodzeń, co daje pozytywny skutek kontynuacji wzrostu popytu na pracę. – W średnim terminie nie można wykluczyć niedoboru pracowników, co może generować wzrostową presję na płace, ale na razie jej nie widać – uważa też Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

Fundusz płac realnie wzrósł w maju 5,3 proc. rok do roku, co jest wciąż poziomem dosyć wysokim, ale ze względu na coraz płytszą deflację najniższym w tym roku. – Dzisiejsze dane nie zmieniają jednak naszej prognozy, zgodnie z którą realna dynamika konsumpcji prywatnej przyspieszy w II kwartale do 3,3 proc. rok do roku z 3,1 proc. w I kw – uważa Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.