Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, nakazujący de facto podwyższenie kwoty wolnej, i to w ciągu najbliższego roku, wywołał ogólne zadowolenie. Zmartwił się zapewne minister finansów, bo obniżenie naszych obciążeń podatkowych to ogromne obciążenie dla budżetu państwa.
Pusta kasa
Ekonomiści szacują, że podniesienie kwoty wolnej do około 6,5 tys. zł rocznie (czyli mniej więcej do minimum egzystencji) oznacza zmniejszenie dochodów z PIT o około 15 mld zł. Podniesienie zaś kwoty do 8 tys. zł, czego chce Prawo i Sprawiedliwość, to około 21 mld zł ubytków w publicznej kasie (budżetu centralnego, samorządów i NFZ). – Budżet państwa jest tak napięty, że nie w nim prostych rezerw na zrekompensowanie tak dużych ubytków. A już na pewno nie w ciągu roku czy dwóch – ostrzega Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Nowy rząd nie widzi jednak powodów do zmartwienia, bo uważa, że wszystko uda się sfinansować uszczelnieniem systemu poboru VAT. – Skutki podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł są skalkulowane na poziomie 7 mld dla budżetu państwa i około 7 mld dla samorządów. Środki będą pochodzić z uszczelnienia systemu podatkowego. Uważamy, że da się uzyskać ponad 50 mld, jeśli porównamy wydajność podatkową obecną do wydajności z 2007 r. – wyjaśniał Henryk Kowalczyk, poseł PiS, typowany na fotel szefa resortu finansów, podczas sesji pytań i odpowiedzi zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" na portalu Facebook.
Na pytanie zaś o plan B, gdyby uszczelnienie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, odpowiedział: „W planie B możliwe jest zastosowanie większej kwoty wolnej od podatku dopiero od 2017 r. Natomiast chcemy, żeby program 500+ wszedł w 2016 r."
– To mało realny plan – podkreśla Wiktor Wojciechowski, ekonomista FOR. – Uszczelnianie systemu VAT i nowe daniny sektorowe przyniosą bowiem może 10–15 mld zł. Aby sfinansować podwyżkę kwoty wolnej, PiS musiałby zrezygnować ze wszystkich innych swoich obietnic – dodaje.