Polski przemysł alarmuje, że podpisanie deklaracji w Paryżu oznacza zgodę na unijną politykę dekarbonizacji, która doprowadzi do znaczących podwyżek cen energii i likwidacji setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie i energetyce. – Celem regulacji unijnych nie jest dekarbonizacja, tylko zupełne wyeliminowanie energetyki opartej na węglu – mówił dosadnie podczas konferencji Europower Dariusz Marzec, wiceprezes ds. strategii Polskiej Grupy Energetycznej, nawiązując do coraz ostrzejszych norm środowiskowych. – Nawet jeśli się do nich dostosujemy, to za kilka lat wyjdą kolejne instrukcje, by te źródła zlikwidować – stwierdził Marzec.
Jednak wbrew wstępnym zapowiedziom niektórych polityków Prawa i Sprawiedliwości o możliwości niepodpisania porozumienia klimatycznego nie należy się spodziewać naszego weta. Jak zapowiedział minister środowiska Jan Szyszko, Polska będzie w Paryżu dążyła do ustanowienia nowego, globalnego porozumienia klimatycznego. Ma ono być sprawiedliwe dla wszystkich krajów świata, a więc uwzględniać interesy zarówno gospodarek rozwijających się, jak i tych już rozwiniętych. – Głównym celem jest zrównoważony rozwój, a nie promocja tylko i wyłącznie małego segmentu – podkreślił Szyszko.
Zdaniem ekspertów Polska nie będzie miała wiele do powiedzenia w Paryżu, bo w naszym imieniu negocjować będzie prezydencja UE. A stanowisko Unii w tej sprawie jest znane od września. Zakłada obcięcie o 40 proc. emisji CO2 do 2030 r. w stosunku do 1990 r. Wątpliwości co do wypracowania konsensusu podczas COP21 nie ma też Miguel Arias Cañete, unijny komisarz ds. działań klimatycznych i energii. Ale obawia się, że ambitne porozumienie, jakiego chce Unia, może się zmienić w minimalistyczne.