Jak wyjaśniał PAP Henryk Kowalczyk, minister w Kancelarii Premiera, rządowe prace nad budżetem muszą jeszcze potrwać (do początku przeszłego tygodnia), m.in. by uwzględnić środki na nowe resorty.
W omówionym projekcie zakłada się, że dochody budżetu wyniosą 313,7 mld zł (o około 16,9 mld zł więcej niż w projekcie przedstawionym przez rząd PO we wrześniu), wydatki zaś 368,5 mld zł (o 17 mld zł więcej). Limit deficytu wyznaczono na 54,7 mld zł (o 100 mln zł więcej). „Oznacza to, że budżet został skonstruowany w sposób bezpieczny, a deficyt będzie utrzymany w ryzach" – podkreśliło Centrum Informacyjne Rządu w komunikacie.
CIR podało też, że Ministerstwo Finansów oszacowało przyszłoroczne wpływy z podatków na 276,1 mld zł. To o 7,6 mld zł więcej niż w projekcie poprzedniego rządu, co ma być efektem nowych podatków – tzw. bankowego (planowane dochody w 2016 r. to 5,5 mld zł) oraz od supermarketów (2 mld zł). Dochody niepodatkowe mają zaś wynieść 37,7 mld zł (w tym 3,2 mld zł zysku z NBP). W porównaniu z projektem poprzedniego rządu to o 9,2 mld zł więcej, co może oznaczać, że rząd PiS liczy na właśnie takie wpływy ze sprzedaży częstotliwości LTE.
Po stronie wydatków priorytetem rządu ma być realizacja programu Rodzina 500+ (po 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko). Koszt tego programu, jeśli wejdzie w życie od kwietnia, oszacowano na 16 mld zł.
Budżetowe dochody na 2016 r. zaplanowano przy założeniu, że PKB wzrośnie o 3,8 proc., a inflacja wyniesie 1,7 proc. Takie tempo wzrostu gospodarczego wydaje się, zdaniem ekonomistów, bardzo ambitnym celem, choć możliwym do osiągnięcia (o ile gospodarka nie spowolni ze względu na globalne ryzyka). Jak jednak powiedział prezes NBP Marek Belka, „inflacji 1,7 proc. nie będzie".