Ekonomiści przeciętnie spodziewali się, że deflacja, która utrzymuje się w Polsce nieprzerwanie od lipca 2014 r., wyhamuje jeszcze bardziej, do 0,4 proc. w ujęciu rocznym. I tak jednak była w minionym miesiącu najpłytsza od grudnia ub.r.

We wstępnym szacunku dynamiki CPI GUS nie podaje jej struktury. Do spłycenia deflacji w największym stopniu przyczynił się jednak prawdopodobnie wzrost (w ujęciu rok do roku) cen ropy naftowej. Zdaniem ekonomistów BOŚ ten czynnik podbił dynamikę CPI we wrześniu aż o 0,4 pkt proc. – Przyczyną negatywnej niespodzianki był z kolei przypuszczalnie niemrawy wzrost cen żywności. Ciepły wrzesień sprawił, że po sezonie letnim nie doszło do wyraźnej zwyżki cen warzyw i owoców – ocenił Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jak dodał, ze względu na niską bazę odniesienia sprzed roku ceny żywności zaczną wyraźniej podbijać dynamikę CPI od listopada.

Większość ekonomistów zakłada, że spadek cen ustanie najpóźniej w grudniu. Niektórzy sądzą, że może to nastąpić już w październiku. Od początku przyszłego roku, oprócz efektów niskiej bazy w odniesieniu do cen paliw i żywności, inflację będą napędzały m.in. rosnące płace, w tym podwyżka płacy minimalnej. „W I połowie 2017 r. inflacja przewyższy już 1 proc. rocznie" – napisali w komentarzu do piątkowych danych ekonomiści BOŚ.

Powrót inflacji, która na dodatek może szybko przyspieszać, będzie utwierdzał Radę Polityki Pieniężnej w przekonaniu, że stopy procentowe w Polsce są na właściwym poziomie. Zdecydowana większość ekonomistów zakłada, że mimo rozczarowującego w ostatnich kwartałach tempa wzrostu PKB główna stopa NBP zostanie na dzisiejszym poziomie co najmniej do końca 2017 r. GS