W maju stopa bezrobocia rejestrowanego wynosiła 7,4 proc. Dwa tygodnie temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacowało, że w czerwcu spadła do 7,2 proc. Rzeczywistość okazała się lepsza, ale zgodna z przeciętnymi przewidywaniami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet".
W porównaniu rok do roku stopa bezrobocia rejestrowanego zmalała o 1,6 pkt proc. Dokładnie takie jest średnie roczne tempo spadku tego wskaźnika od początku 2016 r. Jeśli tak będzie nadal, to na koniec br. znajdzie się on w okolicy 6,7 proc. Tymczasem Ministerstwo Finansów w założeniach do ustawy budżetowej na 2018 r. zapisało, że na koniec br. stopa bezrobocia będzie wynosiła 7,2 proc. Założyło bowiem, że pula atrakcyjnych dla pracodawców bezrobotnych się wyczerpuje.
Ofert więcej, pracy mniej
Bardziej szczegółowa analiza danych z rynku pracy sugeruje jednak, że faktycznie zbliża się on do ściany. W czerwcu br. liczba zarejestrowanych w urzędach pracy bezrobotnych zmalała o 50,5 tys. To najmniejsza zmiana w tym miesiącu od 2012 r., gdy bezrobocie było jeszcze w trendzie wzrostowym (w związku ze spowolnieniem wzrostu gospodarczego, spowodowanym spadkiem inwestycji).
– Gdy porównuje się miesięczne spadki liczby bezrobotnych do tego samego miesiąca roku poprzedniego, widać, że są to liczby mniejsze. Dzieje się tak mimo jednoczesnego zgłaszania przez pracodawców rekordowo dużych ilości ofert pracy – przyznaje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Na koniec czerwca w UP było 119,3 tys. ofert pracy, o 5 proc. więcej niż przed rokiem. – To potwierdza, że na polskim rynku pracy rosną napięcia, które hamować mogą w przyszłości, i to niedalekiej, tempo rozwoju gospodarki – dodaje ekonomistka.