– To trochę tak, jakbyśmy żądali jednakowej ceny produktów w całej Unii. Tego się nie da uzyskać na terenie jednego kraju, bo przedsiębiorstwa konkurują ze sobą, a co dopiero pomiędzy krajami – wytykał. – Tym, co może pchnąć do przodu europejską gospodarkę osłabioną po kryzysie, jest właśnie w pełni wspólny rynek usług – podkreślał wicepremier. Po części zgodził się z nim Arup Banerji, regionalny dyrektor ds. krajów UE, Europy i Azji Środkowej w Banku Światowym. Przypomniał, że jak wynika z raportu Europejskiego Banku Centralnego, wprowadzenie w całej UE pełnej swobody usług i pracy na takim poziomie, jak w np. Wielkiej Brytanii, Szwajcaria i Danii, przyniosłoby wzrost produktywności o 5 proc. Tymczasem to wzrost wydajności, która wciąż jest na poziomie 1/5 poziomu USA, jest dla Europy kluczowym wyzwaniem. Z kolei Vazil Hudak, wiceprzewodniczący Europejskiego Banku Inwestycyjnego, przyznał, że różnice w płacach są pewnym problemem i dla krajów zachodnich, i dla nowych członków UE. Jego zdaniem, w ich niwelowaniu pomóc może wsparcie dla krajów postkomunistycznych w nadrabianiu zaległości gospodarczych. Dynamikę rozwoju w całej zaś Europie podnieść może wzrost innowacyjności.
Wicepremier Morawiecki zaznaczył także, że równie ważna jak wspólny rynek jest także wspólna walka z tzw. rajami podatkowymi, nieuprawnioną optymalizacją, mafiami VAT-owskimi itp.– Sama Komisja Europejska oszacowała, że kraje Unii na oszustwach VAT tracą 200 mld euro, a na CIT – drugie tyle. Gdybyśmy mieli te 400 mld euro, to starczyłoby na wszystko – podkreślał.