Danina solidarnościowa, opłata emisyjna, zniesienie limitu składki do ZUS – rząd PiS coraz głębiej sięga do naszych kieszeni. Tylko te trzy pozycje, które najprawdopodobniej wejdą w życie w przyszłym roku, to w sumie 8,4 mld zł.
Uderzające jest to, że te parapodatki nie zasilą jednak budżetu państwa. Opłata emisyjna (8 gr za każdy litr sprzedanego paliwa, co ma przynosić ok. 1,8 mld zł rocznie) ma popłynąć do funduszy ochrony środowiska. Tam ma być zaś rozdysponowywana na walkę o czyste powietrze. Danina solidarnościowa (4 proc. od dochodów osób fizycznych powyżej 1 mln zł, co ma dać ok. 1 ,1 mld zł rocznie) skierowana zostanie do nowego Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Z kolei zniesienie limitu składek (ustawa jest obecnie w Trybunale Konstytucyjnym) oznacza zwiększenie przychodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (o ok. 5,4 mld zł).
Podobnie jest w przypadku obowiązujących już nowych danin. Przykładowo opłata recyklingowa (za torebki foliowe) tylko przepływa przez budżet, a zasilać ma fundusze ochrony środowiska, opłata woda zaś trafia do nowego podmiotu Wody Polskie.
Unikanie słowa „podatek"
To pewna zmiana polityki państwa, bo przez ostatnie lata powstał tylko jeden fundusz celowy (Krajowy Fundusz Drogowy), a w podatkach dominowała doktryna, że wszystko trafia do wspólnego worka, czyli budżetu centralnego, i tam jest dzielone w zależności od potrzeb – czy to na edukację, czy na policję, wojsko, czy na politykę społeczną.