We wrześniu drugi miesiąc z rzędu spadło zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw. Poprzednio wrzesień przyniósł spadek zatrudnienia w 2012 r. i był to zwiastun ostrego spowolnienia gospodarczego w Polsce. O czym pogorszenie koniunktury na rynku pracy świadczy teraz?
Od lipca w sektorze przedsiębiorstw ubyło 6 tys. pracowników. Ale spadek dynamiki zatrudnienia nie jest nową historią. Od początku roku wzrost zatrudnienia jest słabszy niż w ub.r. Do niedawna tłumaczyliśmy to głównie ograniczeniami podażowymi. Wskazywała na to np. rekordowa liczba nowych ofert pracy zgłaszanych do urzędów. Ale koniunktura w polskiej gospodarce zaczęła się psuć, a liczba ofert pracy w ujęciu rok do roku zaczęła już maleć. Wygląda więc na to, że do ograniczeń podażowych dołożył się jeszcze słabnący popyt na pracę.
Hamować zaczął też wzrost płac. Gdyby jedyną przyczyną gasnącego wzrostu zatrudnienia był niedobór pracowników, to chyba powinien temu towarzyszyć coraz wyższy wzrost wynagrodzeń?
Dynamika płac ewidentnie maleje. Teoretycznie takie zjawisko może wystąpić nawet na rozgrzanym rynku pracy. Może być np. tak, że firmy drapią już dno beczki z pracownikami, nie mają skąd ich łowić i nawet wyższa płaca nie pozwala tego problemu obejść. Ale historycznie rzecz biorąc, dynamika wynagrodzeń w Polsce była zawsze skorelowana z aktywnością w gospodarce, choćby poprzez wpływ liczby nadgodzin. A teraz dynamika wynagrodzeń ewidentnie słabnie.