Wiadomo, że FIK ma stanowić elastyczne źródło finansowania kapitałowych celów inwestycyjnych Skarbu Państwa, a jego zadaniem ma być nabywanie i obejmowanie akcji lub udziałów spółek. Więcej szczegółów jednak brakuje – jakie są cele inwestycyjne SP, jakimi spółkami jest zainteresowany, wedle jakich kryteriów miałby kupować akcje. I pojawiają się pytania, czy ostatecznym celem inwestycji jest zwiększanie dochodów funduszu, czy może przejmowanie funkcji zarządzającej w wybranych spółkach.
– Praktyka międzynarodowa pokazuje, że na świecie mamy sporo takich funduszy, które nie skupiają się na realizacji dochodów, ale na innych celach strategicznych – komentuje ekonomista Krzysztof Rybiński, były członek Rady Polityki Pieniężnej. – Od 30 lat trend jest taki, że rządy przestają pełnić rolę tylko regulatora, tworzącego warunki do rozwoju gospodarki, a stają się bardziej aktywnymi uczestnikami rynku, pełniąc też funkcje właścicielskie. Mamy fundusze będące przykładem działań rządowych w celu przyspieszenia rozwoju gospodarczego lub rozwoju wybranych sektorów strategicznie ważnych dla państwa, takich jak sektor spółek wysokich technologii. Myślę, że taką rolę może też pełnić FIK – wyjaśnia Rybiński.
Jego zdaniem rządowa propozycja wpisuje się więc w globalne trendy. Inni ekonomiści, których zapytaliśmy o opinie, są zdecydowanie mniej przychylni tej propozycji. – Myślę, że to instrument, który rząd będzie wykorzystywał do zwiększenia swojej roli w gospodarce – uważa Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Fundusz Inwestycji Kapitałowych to niebezpieczny sposób upolitycznienia gospodarki. Jeśli będzie wchodził w dotychczas prywatne firmy, oznacza to, że będziemy mieć więcej spółek państwowych, a to z kolei oznacza, że więcej decyzji w gospodarce wynikać będzie nie z logiki ekonomicznej, tylko kalkulacji politycznych – podkreśla Łaszek.
Według niego Polska i tak jest jednym z krajów o największej własności publicznej (tak wynika z danych OECD). Prosty przykład – w WIG20 kapitalizacja firm kontrolowanych przez państwo przekracza 70 proc. – Obawiam się, że FIK może też inwestować w projekty publiczne, które nie mogą znaleźć innych rynkowych źródeł finansowania, takich jak Centralny Port Komunikacyjny czy kopalnie – dodaje Łaszek.
Także Jeremi Mordasewicz, ekspert gospodarczy Konfederacji Lewiatan, nie jest zachwycony pomysłem. – W uzasadnieniu do projektu powołania FIK czytamy, że jest to instrument umożliwiający szybkie interwencje ad hoc w odpowiedzi na pojawiające się rynkowe okazje. Taki fundusz mógł być wykorzystany dla zakupów Banku Pekao czy spółek energetycznych, co dotychczas odbywało się pośrednio przez inne spółki czy Polski Fundusz Rozwoju – analizuje Mordasewicz. – W sumie wygląda to na narzędzie do kontynuacji procesów nacjonalizacji prowadzonych przez rząd PiS – podkreśla Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.