Chodzi głównie o wypłatę 13. emerytury dla wszystkich świadczeniobiorców i to w wysokości 1200 zł brutto wobec 1100 zł w 2019 r. Wzrost kwoty świadczenia to kolejna obietnica PiS, czyli podwyżka minimalnej emerytury właśnie do 1200 zł. Według szacunków „Parkietu" będzie to kosztować kasę państwa (a dokładniej Fundusz Ubezpieczeń Społecznych) ok. 11,6 mld zł brutto w przyszłym roku.
Premier Morawiecki zapowiedział też jako plan na pierwsze 100 dni nowego rządu (jeszcze podczas kampanii), wprowadzenie tzw. małego ZUS dla mikrofirm (składki liczone proporcjonalnie do dochodów), co może oznaczać ubytki w dochodach z ubezpieczeń społecznych ok. 1,5–2 mld zł. A 1 mld zł może kosztować zwiększenie limitu uprawniającego firmy do ryczałtowego PIT.
Niepewny z kolei wydaje się los 5 mld zł, jakie zapisano w budżecie w efekcie likwidacji limitu składek do ZUS dla pracujących. Przeciwko temu rozwiązaniu ostro zaprotestowali przedsiębiorcy (taki apel poparła rekordowa liczba organizacji biznesowych), a i politycy PiS wskazywali, że trzeba się nad tym jeszcze raz zastanowić. Wicepremier Jarosław Gowin w niedzielny wieczór wyborczy analizował, że być może Zjednoczona Prawica powinna była więcej zrobić dla przedsiębiorstw.
– Biorąc to wszystko pod uwagę, możliwa jest „nowelizacja" budżetu na 2020 rok – uważa Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku. „Nowelizacja", czyli wniesienie poprawek do projektu podczas prac parlamentu. – Jednak główny punkt tego projektu, czyli zrównoważenie wydatków i dochodów, moim zdaniem pozostanie – dodaje Pogorzelski. – PiS i premier Morawiecki mocno nagłośnili kwestię pierwszego w historii budżetu bez deficytu jako sukces w zakresie zarządzania finansami publicznymi. Dlatego teraz można oczekiwać dużej determinacji, by ten sukces utrzymać – dodaje Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao.
Co ciekawe, zdaniem naszych rozmówców, nawet po wprowadzeniu nowych, stosunkowo kosztownych rozwiązań, zerowy deficyt w 2020 roku wciąż jest możliwy do uzyskania. – Przede wszystkim dzięki dochodom jednorazowym. Opłata przekształceniowa OFE to 20 mld zł, które miało mniej więcej po równo zasilić kasę państwa w ciągu dwóch lat. Nic nie szkodzi na przeszkodzie, by większą część przesunąć na 2020 r. – analizuje Pogorzelski.