Według danych Eurostatu, przeciętny mieszkaniec Polski w 2018 roku zarabiał średnio 1 059 euro brutto miesięcznie. Nasz kraj wciąż zalicza się do grona najbiedniejszych w UE – zajmujemy 6. miejsce od końca. Średni płaca w Unii Europejskiej to 2981 euro.
Nasze pensje od wielu lat jednak rosną dużo szybciej niż w krajach rozwiniętych. Średnia dynamika ostatnich trzech lat w Polsce wyniosła realnie 4,66 proc. wobec 2,58 proc. średnio w UE. - To daje nadzieję, że w zarobkowym rankingu będziemy awansować i doganiać poszczególne kraje UE – zaznacza Tomasza Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton.
W specjalnym raporcie „Salary Catch Up index" Grant Thornton wyliczył, że gdyby pensje w Unii Europejskiej utrzymały obecną dynamikę, Polska pod względem zarobków zrównałaby się ze średnią unijną za około 50 lat – w 2069 roku.
Najszybciej dogonilibyśmy Portugalię – stałoby się to już w kwietniu 2027 roku. Dwa lata później polskie zarobki zrównałyby się z greckimi, a w 2032 roku – z hiszpańskimi. Inne bogate państwa europejskie Polska będzie gonić w kolejnych latach – Włochy w 2037 roku, Belgię oraz Finlandię w 2043 roku, następnie Francję w 2045 roku. Niemcy zaś za 38 lat, w 2057 r.
50 lat na dogonienie zarobków unijnych, to bardzo długi okres, ponieważ dystans jest wciąż duży. Nasze średnie płace są 2,5 razy niższe niż unijna średnia, 4 razy niższe niż w Niemczech i prawie pięć razy mniejsze niż w Luksemburgu (obecnego lidera zestawienia). – Ale bardzo ważne jest, że ten dystans się skraca – podkreśla Wróblewski. W 2018 r. średnie zarobki w Polsce sięgały 35,5 proc., poziomu unijnego i 31,2 proc. – niemieckiego, prawie dwie dekady temu było to odpowiednio 23,5 oraz 21,3 proc.