W Sejmie trwają prace nad tzw. tarczą antykryzysową, czyli pakietem ustaw, które mają pomóc firmom, dotkniętych skutkami walki z pandemią koronawirusa.
W ocenie skutków regulacji wyliczono, że w sumie wdrożenie tarczy antykryzysowej będzie obciążać finanse publiczne (czyli budżet państwa i różne fundusze celowe) na ok. 67 mld zł. Jednak tylko około 1/3 tej kwoty może trafić do firm w formie bezpośredniego wsparcia. Z naszych szacunków wynika, że będzie to od 23 mld zł do ok. 27,3 mld zł.
W tej kwocie mieszczą się zwolnienie ze składek ZUS i zdrowotnych dla samozatrudnionych i mikrofirm zatrudniających do 9 osób. Rząd szacuje, że gdyby z tego rozwiązania skorzystało 100 proc. uprawnionych (do pomocy nie są uprawnieni samozatrudnieni o przychodach powyżej 300 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli ok. 15,7 tys. zł na miesiąc), to w ich kieszeniach zostanie ok. 9,5 mld zł w ciągu trzech miesięcy.
Z kolei dopłaty do wynagrodzeń pracowników tych firm, które odnotują spadek obrotów o co najmniej 30 proc., mają sięgnąć w sumie 7,89 mld zł. Przy tym rodzaju wsparcia dopłaty na jednego pracownika mają sięgać od 4599 zł przez trzy miesiące (50 proc. minimalnego wynagrodzenia) w przypadku przedsiębiorstw, u których spadek obrotów był najniższy, do ok. 8279 zł przez trzy miesiące (90 proc. minimalnego wynagrodzenia) w przypadku firm, u których spadek obrotów przekroczył 80 proc. Szacuje się, że z tego rozwiązania skorzysta ok. 20 proc. firm z sektora mikro, małych i średnich firm, a dopłaty dotyczyć będą 1,342 mln pracowników.
Z kolei firmy, które ogłoszą przestój ekonomiczny lub ograniczają czas pracy, mają do dyspozycji jeszcze inne instrumenty dopłat do pracowników z FGŚP. Rząd szacuje, że po taką pomoc sięgnie 30 proc. firm w Polsce i obejmą one w sumie 626,5 tys. pracowników. Kosztować to ma 2,69 mld zł. Kolejnych kilka miliardów to wsparcie w formie bezzwrotnych świadczeń dla osób pracujących na umowach zlecenie, dla osób prowadzących działalność gospodarczą oraz samozatrudnionych.