Istotne jest pytanie, czy dotychczasowe działania rządu są wystarczające i spełniły swoją rolę. Tym bardziej że jak wynika z szacunków ING Banku, polski program pomocy bezpośredniej dla firm (bez pożyczek i gwarancji) jest najhojniejszy wśród krajów regionu, a nawet w całej Europie (inne kraje w większym stopniu stopniu postawiły na instrumenty zwrotne). W sumie ma on wynieść 6,5 proc. PKB, czyli ok. 130–140 mld zł.
Tu opinie są dosyć różne. W najnowszych badaniach BCC sami przedsiębiorcy oceniają pomoc rządu dosyć surowo. Na pytanie, czy zastosowane dotychczas instrumenty w ramach tarczy antykryzysowej oraz finansowej są wystarczające, by biznes przetrwał, aż 68 proc. odpowiedziało negatywnie. Tylko 32 proc. uważa je za wystarczające.
– Szklanka okazuje się do połowy pełna – komentuje Łukasz Bernatowicz, wiceprezes BCC. – Tarcze pozwoliły na zachowanie wielu miejsc pracy i pomogły utrzymać się na powierzchni wielu małym i średnim firmom. Jednak nie pomogły wszystkim. Część firm już się zamknęła, część nie będzie w stanie dalej funkcjonować nawet po odmrożeniu. Skalę zniszczeń w gospodarce będziemy obserwować w kolejnych miesiącach – dodaje.
– Obecnie trudno dokładnie ocenić efekty pomocy publicznej dla firm, ponieważ nie mamy pełnej informacji o aktywności gospodarczej choćby w maju. Nie mamy też pełnej informacji o skali wykorzystania tej pomocy i jak wpłynęła ona na kondycję firm – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. I dodaje, że wciąż wiele firm nie doczekało się żadnej pomocy.
Rzeczywiście, z danych Ministerstwa Rozwoju wynika, że na ponad 1,5 mln wniosków o mikropożyczki rozpatrzonych zostało nieco ponad 62 proc., a na ponad 1,1 mln wniosków o świadczenia postojowe – ok. 70 proc. Według cytowanych wcześniej badań BCC prawie połowa ankietowanych firm wciąż czeka na decyzję o przyznaniu wsparcia.