– Kryzys to nie czas na oszczędzanie – stwierdził prof. Olivier Blanchard, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego w piątkowej rozmowie z Polskim Instytutem Ekonomicznym. I dodał, że finansowanie inwestycji publicznych długiem jest lepszym rozwiązaniem niż zaciskanie pasa, a konstytucyjne limity długu to „nierozsądne rozwiązanie".
To nie pierwsza taka wypowiedź tego ekonomisty, zresztą nawoływania w podobnym tonie słychać też ze strony choćby samego MFW czy Banku Światowego. Pytanie, czy to dobra strategia także dla Polski?
Bez moral hazard
– Przy tego rodzaju szoku, z jakim mamy do czynienia, wydaje się, że tak – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego. – Obecnie nie istnieje dylemat moral hazard, nie mamy poczucia, że płacimy za czyjeś błędy. Pandemia to czynnik czysto zewnętrzny, a niesie coraz większe ryzyka dla gospodarki. A to wymaga dużej, choć bardzo przemyślanej, pomocy finansowej ze strony państwa. Takie głosy, by za wszelką cenę utrzymać dyscyplinę fiskalną, są obecnie na marginesie – uzasadnia Bujak.
– Wypowiedzi prof. Blancharda oceniłby jako kontrowersyjne, ale rzeczywiście mieszczą się one w głównym nurcie prezentowanym przez instytucje międzynarodowe. Te instytucje zastrzegają, iż jest to strategia dla tych krajów, które mogą sobie na to pozwolić zarówno pod względem nominalnej wartości długu, jak i kosztów jego obsługi – podkreśla Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Groźny deficyt
Czy Polska może sobie na to pozwolić? Jeśli chodzi o kondycję finansów publicznych, rząd uspokaja, że jest ona względnie dobra. Na tym tle niezwykle groźnie zabrzmiały jednak analizy pokazujące, że w II kw. deficyt w finansach w Polsce był najwyższy w całej UE i wyniósł 19,8 proc. PKB! Wskazywałoby to, że wyczerpaliśmy już wszystkie możliwe zasoby, rezerwy, a drugi duży impuls fiskalny praktycznie położyłby nas na łopatki.