Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł w listopadzie o 7,4 proc. rok do roku. Kilka zespołów liczyło się z jego zwyżką o 7,6 proc. rok do roku. To już piąty miesiąc z rzędu, gdy inflacja wymknęła się prognozom.
Tak wysokiej inflacji jak w listopadzie poprzednio doświadczaliśmy nad Wisłą niemal 21 lat temu. Do rekordowych należy również nadal tempo, w jakim się rozpędza. W listopadzie była ona o 0,9 pkt proc. wyższa niż w październiku, gdy z kolei była o 0,9 pkt proc. wyższa niż we wrześniu. Do takiej lub większej zmiany w ostatnich dekadach doszło tylko osiem razy (najbardziej, o 1,2 pkt proc., inflacja przyspieszyła w maju 2004 r.). Nie można przy tym wykluczyć, że ostateczne dane GUS pokażą nawet większą zwyżkę CPI w listopadzie niż tzw. szybki szacunek. Październikowego szybkiego szacunku GUS akurat nie zrewidował, ale dwa poprzednie – z sierpnia i września – po dwóch tygodniach podniósł o 0,1 pkt proc.
Inflację napędzają wciąż przede wszystkim zjawiska o charakterze globalnym, szczególnie zaś wzrost cen surowców energetycznych i rolnych oraz uprawnień do emisji Co2, ale też zaburzenia w handlu międzynarodowym.
Paliwa do prywatnych środków transportu podrożały w listopadzie o 36,6 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej dekady, po zwyżce o 33,9 proc. w październiku. Ceny nośników energii (prąd, gaz, opał) podskoczyły o 13,4 proc. rok do roku, po 10,2 proc. miesiąc wcześniej. To również wieloletni rekord. Z kolei żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 6,4 proc. rok do roku, po 4,9 proc. w październiku. To wynik najwyższy od kwietnia 2020 r., ale wzrost cen żywności dopiero się rozpędza. Jeszcze wiosną nie przekraczał 2 proc. rocznie.