O ile w poniedziałek mogliśmy się cieszyć z tego, że nasz rynek oparł się presji otoczenia, a WIG20 zakończył dzień na plusie, tak wtorek przyniósł brutalne zderzenie z rzeczywistością. Z europejskiego lidera staliśmy, się outsiderem.
Od początku notowań na naszym parkiecie dominowała podaż. Po godzinie handlu WIG20 tracił już ponad 1 proc, a po dwóch 1,5 proc. Jak się jednak później okazało, niedźwiedzie wcale nie zamierzały się zatrzymywać. Z każdą godziną handlu spadki na GPW przyspieszały. Główne europejskie wskaźniki co prawda też notowały spadki, ale w przypadku niemieckiego indeksu DAX oscylowały one w okolicach 0,5 proc.. Tylko nieco słabiej prezentował się francuski CAC40. Bez wyraźnego ruchu rozpoczął się też handel na Wall Street.
Inwestorzy realizują zyski
Nasz rynek tym razem jednak żył własnym życiem. W drugiej części dnia na naszym parkiecie byliśmy świadkami małej paniki. WIG20 zaczął tracić ponad 3 proc. i zjechał poniżej 2500 pkt. W takim stylu zakończył też notowania. Wskaźnik blue chips stracił 3,3 proc. Spadki, chociaż nie aż tak duże zanotowały również średnie i małe spółki. mWIG40 zakończył dzień 2,6 proc. pod kreską, a sWIG80 stracił 1,3 proc.
Czytaj więcej
W drugim tygodniu lipca indeksy warszawskiej giełdy poruszały się horyzontalnie, a obroty malały. Rynki czekały na odczyt inflacji w USA, który nie u wszystkich wywołał entuzjazm.
Spadkom na GPW towarzyszyła także wyraźna przecena złotego. Ten mocno tracił we wtorek zarówno wobec dolara czy też euro. Wygląda to więc na realizację zysków z polskich aktywów. Pytanie tylko jak długo ona potrwa?