W pierwszych godzinach środowej sesji trudno było liczyć na większe emocje i zmienność. Inwestorzy wyczekiwali na odczyt inflacji CPI z USA po tym, jak w piątek dane z rynku pracy odsunęły - w ocenie rynku - perspektywę pierwszej obniżki w tym kraju. Majowy odczyt dynamiki wzrostu cen okazał się jednak niższy, czyli lepszy niż oczekiwano, a to było impulsem do zakupów akcji, obligacji, ale także deprecjacji amerykańskiej waluty. Inwestorzy nie czekali już na jaśniejsze wskazówki, które miały pojawić się na wieczornym posiedzeniu Fedu licząc, że na pierwsze cięcie stóp przyjdzie poczekać do września bądź listopada. Gwałtowna zmiana oczekiwań była widoczna m.in. na rynku obligacji. Rentowności papierów dziesięcioletnich zniżkowały w środę po południu nawet o 14 pkt baz., do 4,26 proc., czyli w okolice czerwcowych minimów. Przypomnijmy, że na początku tygodnia wskaźnik ten zbliżał się już do 4,5 proc.
Co do samego WIG20 to zwyżka, choć imponująca, jak na razie nie zmienia wiele w układzie technicznym indeksu, aczkolwiek szanse na zmianę średnioterminowego trendu są spore. Od połowy maja indeks dużych spółek porusza się w ramach kanału spadkowego. Co więcej, nawet przy środowej sile rynku górne ograniczenie wspomnianej formacji dało o sobie wyraźnie znać, czego owocem był dość spory górny cień nad oczywiście jeszcze większym białym korpusem. Byki z kolei na swoje konto mogą zapisać potwierdzenie obrony wsparcia na 2400 pkt. Środowa kontra WIG20 oparta była na takich spółkach jak kruk, Alior, Pekao czy Budimex. Pod kreską finiszowało PZU.