Na warszawskim parkiecie nastroje wczoraj wyraźnie się poprawiły. Główny indeks zyskał niemal 1,9 proc. przy dość wysokich obrotach i zakończył dzień na poziomie 2387 pkt. Nadal pozostaje w konsolidacji, ale zdaniem analityków rosną nadzieje, że słabość naszej giełdy dobiega końca, a indeks znajdzie się w końcu powyżej 2400 pkt i ruszy dalej na północ. Choć oczywiście powrót do wsparcia na 2300 pkt nadal jest możliwy.
Główne rynki europejskie też wczoraj rosły, choć słabiej niż GPW. Po raz kolejny wyróżnił się DAX, który po zwyżce o blisko 0,7 proc. wydłużył serię historycznych rekordów. Ciekawie zrobiło się też w Londynie, gdzie indeks FTSE 250 zamknął się najwyżej od ponad roku i ma zdaniem ekspertów sporo miejsca do zwyżek.
Na Wall Street mieliśmy z kolei lekką przecenę, która jednak nie zmienia obrazu rynku – indeksy nadal są tuż pod szczytami, gotowe do wyznaczania nowych maksimów. Dziś za nami mieszana sesja w Azji i poranny lekki wzrost futures na indeksy europejskie i amerykańskie, który jednak niekoniecznie musi oznaczać otwarcie na plusach. Na co jeszcze zwracali uwagę analitycy przed startem notowań?
Jen najsłabszy od dekad
Kamil Cisowski, DI Xelion
Wtorkowa sesja rozpoczęła się w Europie na plusach, a jakiekolwiek zawahanie było widoczne tylko w ciągu pierwszych 1-2 godzin handlu. Finalnie wszystkie główne indeksy zamknęły się wzrostami o skali od 0,14% (FTSE MiB) do 0,67% (DAX). Publikowane wczoraj dane z USA nie zmieniają w istotny sposób percepcji 1Q2024 za oceanem. Zamówienia na dobra trwałe w lutym były nieznacznie lepsze od oczekiwań (1,4% m/m), wskaźnik zaufania Conference Board słabszy (104,7 pkt. vs. prognozy 106,9 pkt.). Estymator wzrostu PKB w USA (Atlanta Fed GDPNow) ustabilizował się jakiś czas temu w okolicy 2% k/k saar. Rynek wydaje się pozytywnie odbierać taką dynamikę, która jest wprawdzie niższa od tego, czego można było oczekiwać w połowie kwartału, ale stanowi za to argument za ewentualnym rozpoczęciem cyklu obniżek stóp procentowych w bliskiej przyszłości.