Na godzinę przed końcem sesji licznik WIG20 nie pokazywał nawet 500 mln złotych, a zakres wahań indeksu ograniczył się do około 20 punktów. Finalnie w WIG20 udało się ugrać zwyżkę o 0,65 procent przy obrocie zbliżonym do 880 mln złotych. Indeks szerokiego rynku wzrósł o 0,41 procent przy 1,03 mld złotych. Z perspektywy końca sesji może wydawać się, iż rozdanie miało jakąś dynamikę, ale faktycznie było konsolidacyjne i zdominowane przez czekanie na nowe impulsy, których brakło dziś ze strony rynków bazowych. Wynik byłby jeszcze bardziej neutralny, gdyby w końcówce sesji sektor bankowy nie odpowiedział na komunikat RPP, w którym gracze doszukali sygnałów, iż bank centralny nie widzi przestrzeni do obniżek ceny kredytu w tym roku. Z perspektywy technicznej sesja nie miała historii, niemniej na wykresie WIG20 do odnotowania jest fakt, iż popytu stale nie stać na zanegowanie poniedziałkowej porażki w rejonie 2380 pkt. Z drugiej strony, podaż nie ugrała niczego, co niosłoby w sobie ważny sygnał sprzedaży i wezwanie do realizacji zysków. W szerszej perspektywie patrząc stale można mówić o konsolidowaniu się rynku pod szczytem hossy, choć nie brakuje też ostrzeżenia, iż WIG20 może być w fazie kreślenia formacji podwójnego szczytu, z linią domknięcia układu w rejonie 2160 pkt. Na chwilę obecną jednak rynkowi bliżej do oporu na 2380 pkt. niż do wsparcia na 2160 procent. Po dzisiejszym zamknięciu indeks jest ciągle ledwie 1,4 procent od szczytu hossy i dalekie 7,9 procent od domknięcia układu podwójnego szczytu. Sumując, stale warto czekać na kolejne impulsy, których należy szukać raczej w postawie świata niż lokalnych zmiennych. Ryzykiem dla rynku pozostaje postawa giełd bazowych w lutym i relacja złotego z dolarem w kontekście dynamicznie zmieniających się oczekiwań inwestorów wobec polityki Rezerwy Federalnej, Europejskiego Banku Centralnego i spekulacji o tym, jak ukształtuje się inflacja i polityka monetarna w Polsce.

Adam Stańczak

Analityk

DM BOŚ Wydział Analiz Rynkowych

Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.