Główne indeksy zaliczyły bardziej huśtawkę nastrojów niż przecenę. Niektóre, jak technologiczny Nasdaq 100, pokusiły się nawet o powrót w okolicę lokalnej górki z początku lutego. Na GPW relatywnie mocne pozostają szczególnie małe spółki. Taką ogólną odporność rynków na bankową zawieruchę można tłumaczyć w pierwszym rzędzie błyskawiczną reakcją np. Fedu. W wyniku zastrzyków płynności bilans banku przez dwa tygodnie podskoczył o 390 mld USD, niwelując tym samym efekty ponad czterech miesięcy pieczołowicie przeprowadzanego „zacieśniania ilościowego” (QT). Tak mocny skok płynności nie mógł pozostać bez pozytywnego wpływu na rynki, ale należy raczej zakładać, że miał/ma on charakter raczej tymczasowy, bo przecież Fed deklaruje cały czas kontynuację QT rzędu 95 mld USD miesięcznie. Być może więc marcowe pompowanie płynności należy traktować raczej jako przedsmak przyszłego gołębiego zwrotu w polityce Fedu, który w wersji optymistycznej nastąpi dzięki szybkiemu schłodzeniu inflacji bez efektów ubocznych, a w wersji mniej optymistycznej – za sprawą kolejnych turbulencji w systemie finansowym i na rynkach.
Reasumując, marzec przyniósł z jednej strony turbulencje będące w dużym stopniu efektem ubocznym trwającego od miesięcy zacieśniania monetarnego, a z drugiej dał przedsmak przyszłego złagodzenia polityki banków centralnych.