Byłoby jeszcze lepiej gdyby nie piątek, gdy wszystkie główne wskaźniki (poza mWIG40) zniżkowały od 0,2 do 1,2 proc. Trzy wiedźmy i indeksy poniżej punktu odniesienia w USA w chwili zamykania warszawskiej sesji wpłynęły na inwestorów. Nie chcieli na weekend zostawać z akcjami lub realizowali zyski. Ale w USA wskaźniki ostatecznie poszły zdecydowanie w górę – Nasdaq zyskał ponad 2 proc. Obroty przed weekendem w Warszawie wyniosły 2,8 mld zł. Dzisiaj Tokio zamknięte.
Najlepszy tydzień na Wall Street od ponad roku
Patryk Pyka, DI Xelion
Piątkowa sesja na GPW, na której miało miejsce rozliczenie kontraktów marcowych ostatecznie zakończyła się spadkami. WIG20 stracił 1,2% generując przy tym obroty na poziomie 2,3 mld zł. Wyraźnie lepiej wypadła druga i trzecia linia spółek – mWIG40 zyskał 0,4% a sWIG80 stracił 0,2%. Niemniej jednak od lutowego dołka polski indeks blue chips odrobił już ponad 15%, wyraźnie wyprzedzając indeksy mWIG40 i sWIG80, które w tym czasie zyskały po około 10%. Zakładamy, że relatywna siła dużych spółek może być w kolejnych tygodniach kontynuowana ze względu na to, że zachowanie małych spółek jest znacznie bardziej uzależnione od popytu krajowego, a ujemne salda napływów na rynek mogą trwać miesiącami. Małe spółki nie będą również korzystać z widocznego w ostatnich dniach efektu zniknięcia Rosji z mapy inwestycyjnej regionu.
Tymczasem za oceanem mieliśmy w piątek do czynienia z kolejną sesją wzrostową, która zamknęła w dobrym stylu najlepszy tydzień od listopada 2020 r. Indeksy S&P 500 oraz Nasdaq w ciągu ostatniego tygodnia zyskały odpowiednio 6,2% oraz 8,2%. Inwestorzy wyraźnie odetchnęli z ulgą po środowym posiedzeniu Fedu, na którym nastąpiła oczekiwana podwyżka głównej stopy procentowej o 25 pb. Komitet w swoich prognozach dostosował się do wycen rynkowych, które zakładają na ten rok jeszcze sześć podwyżek. Nie było zatem mowy o żadnych „jastrzębich” zaskoczeniach ze strony amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która komunikowała zmianę kursu prowadzonej polityki monetarnej już od kilku miesięcy.
Wyczekiwanym wydarzeniem na rynkach globalnych była piątkowa telekonferencja prezydenta Joe Bidena z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem. Podczas rozmowy amerykański prezydent przedstawił konsekwencje, jakie mogłoby ponieść Państwo Środka w przypadku otwartego wsparcia udzielonego Rosji. Biorąc jednak po uwagę sobotnie oświadczenie chińskiego MSZ, rozmowa nie zmieniła dotychczasowej postawy Pekinu, która pozostaje niejednoznaczna. Z jednej strony Chiny uznają suwerenność Ukrainy, ale z drugiej wskazują, że „obawy” Rosji w kwestii bezpieczeństwa były uzasadnione. Mimo wszystko wydaje się, że prędzej czy później nadejdzie moment, w którym rola Państwa Środka w konflikcie na linii Rosja-Ukraina będzie musiała zostać jasno określona. Na ten moment jest to naszym zdaniem największy czynnik ryzyka inwestycyjnego w kontekście Chin, ważniejszy niż skutki prowadzonej polityki „zero COVID”.