Indeksy giełd w Europie Zachodniej straciły po 1,6-2,6 proc. W przypadku części z nich, na przykład wskaźnika DAX we Frankfurcie, było to już trzecie poważne obsunięcie od zeszłego tygodnia. DAX, a także paryski CAC-40 i londyński FTSE-100, znalazły się najniżej w tym roku. Nic zatem dziwnego, że analitycy coraz poważniej mówią o korekcie, która - realnie rzecz biorąc - może należeć się rynkom po dziesięciu miesiącach niemal nieprzerwanych zwyżek. Mają tylko nadzieję, że będzie ona łagodna.
Nieco lepiej sytuacja wygląda w USA. Tam po wtorkowej sesji indeks S&P 500 był najwyżej od 15 miesięcy i tracił wczoraj nieco mniej niż niektóre wskaźniki europejskie, więc teoretycznie powinien mieć łatwiej wrócić na szczyty. Ale w USA?też straszy się korektą.
Największym rozczarowaniem dla graczy okazały się wczoraj wyniki amerykańskich spółek, zwłaszcza IBM i Morgana Stanleya. Zarówno w przypadku koncernu informatycznego, jak i banku z Wall Street z niepokojem przyjęto m.in. spadek przychodów. Notowania obu firm spadały o 2-3 proc. Wyniki publikował też jeszcze największy kredytodawca, Bank of America, ale jego strata nie była wielką niespodzianką.
Już z rana skrzydła inwestorom podcięły też informacje z Chin, gdzie władze tym razem postanowiły ograniczać akcję kredytową poprzez wprowadzenie limitu udzielanych przez banki pożyczek. Indeks giełdy w Szanghaju stracił wczoraj 3 proc., bo inwestorzy boją się, że chińska gospodarka przez to zahamuje.
W kolejnych dniach najistotniejsze dla giełd nadal powinny być wyniki korporacji z USA. W tym tygodniu opublikować ma je ponad 60 firm z S&P 500.