Przed południem naszego czasu w Europie wzrosty były całkiem pokaźne, bo inwestorzy nabrali ochoty do zakupów po opublikowaniu dwóch niespodziewanie dobrych raportów makroekonomicznych. Brytyjski urząd statystyczny podał, że tamtejszy PKB w II kwartale wzrósł o 1,1 proc., a więc prawie dwa razy szybciej niż prognozowano, a monachijski instytut Ifo poinformował, że jego indeks nastrojów niemieckich przedsiębiorców wzrósł do poziomu najwyższego od lipca 2007 r. Oba kraje ten szybszy rozwój zawdzięczają boomowi eksportowemu i w tym wzroście krajów z kategorii emerging markets cała nadzieja, bo ekonomiści ostrzegają przed zgubnymi dla koniunktury gospodarczej skutkami olbrzymich cięć budżetowych w Europie.

Po tej fali optymizmu na giełdach popsuły się nastroje, gdy okazało się, że stress testy w 91 europejskich bankach będą dotyczyły jedynie wyników ich handlu obligacjami, a nie oceny tych papierów dłużnych, które banki zamierzają trzymać aż do terminu ich zapadalności.

W Europie sesje zakończyły się przed opublikowaniem wyników stress testów, ale za oceanem nie zrobiły one dobrego wrażenia, bo nowojorskie indeksy straciły wcześniejsze wzrosty i zaczęły lekko zniżkować. Ale, że jedynie 7 europejskich banków nie zdało tych testów, Dow Jones i S&P 500 po kilkunastu minutach wróciły na plusy.

Na nastrojach amerykańskich inwestorów ostatecznie zaważyły przede wszystkim większe od spodziewanych zyski wielu czołowych tamtejszych spółek od Forda po Verizon Communications. Ford miał najlepsze półrocze od ponad 10 lat.