Rynek ropy naftowej zanotował wyraźne odbicie od najniższych poziomów zamknięcia od blisko pięciu lat. Notowania ropy Brent zyskały w środę nawet 2,5 proc., powracając powyżej psychologicznej bariery 60 USD za baryłkę. Nagła zmiana nastrojów inwestorów wynika z ponownego wzrostu ryzyka politycznego, generowanego przez działania Waszyngtonu wobec Rosji oraz Wenezueli.
Administracja Stanów Zjednoczonych rozważa uderzenie w rosyjską tak zwaną flotę, jeśli Moskwa odrzuci propozycję porozumienia pokojowego z Ukrainą. Perspektywa zaostrzenia sankcji przypomina rynkom, że droga do zakończenia konfliktu w Europie Wschodniej jest wciąż daleka. Równocześnie prezydent Donald Trump ogłosił blokadę morską Wenezueli, określaną mianem największej tego typu operacji w historii Ameryki Południowej. Choć retoryka ta brzmi groźnie, analitycy oceniają realny wpływ blokady na globalny bilans jako marginalny, gdyż wenezuelskie wydobycie stanowi obecnie mniej niż jeden proc. światowej podaży.
Mimo geopolitycznego impulsu, fundamenty rynku pozostają skrajnie negatywne dla cen surowca. Prognozy wskazują, że podaż znacznie przewyższy popyt zarówno w bieżącym, jak i przyszłym roku. Jest to efekt szybkiego przywracania mocy wydobywczych przez kartel OPEC+ oraz rosnącej produkcji w krajach niezrzeszonych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna ostrzega przed nadwyżką surowca na skalę niewidzianą od czasów pandemii.