Tempo wzrostu r./r. było najwyższe od pięciu lat, a nie od przynajmniej dziesięciu, jak się tego osobiście (ewidentnie błędnie) spodziewałem. Nie przeszkodziło to rynkom akcji w wykonaniu kolejnego skoku w górę, co w sumie nie dziwi, bo z racji typowego średnio pięciomiesięcznego wyprzedzenia rynku akcji w stosunku do gospodarki dane o wzroście gospodarczym w II kwartale to musztarda po obiedzie. Z kolei wczoraj pretekstem do osłabienia na GPW okazały się słabsze dane z USA o liczbach nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.

W porównaniu z rekordowo niską liczbą wniosków sprzed trzech tygodni dane były rzeczywiście słabe, ale nie wydaje się, by stanowiło to zapowiedź czegoś poważniejszego. Dołek zatrudnienia został ustanowiony w USA pod koniec ubiegłego roku i obecnie znajdujemy się już w fazie wzrostowej. W okresie minionych ponad 30 lat szczyt stopy bezrobocia z listopada 2009 był piątym tego typu cyklicznym maksimum. Pozostałe cztery ustanowione zostały w czerwcu 1975, grudniu 1982, lipcu 1992 i czerwcu 2003. W każdym przypadku cykliczny szczyt stopy bezrobocia następował jakiś czas po apogeum recesji. Opóźnienie rynku pracy w stosunku do gospodarki wynosiło kolejno 1, 1, 6 oraz 6 kwartałów.

Tym razem listopadowy szczyt stopy bezrobocia wypadł dwa kwartały po dnie recesji z II kwartału 2009. Ze zmianą trendu na rynku pracy zawsze w przeszłości wiązała się też zmiana polityki Fedu. Rezerwa Federalna mająca podwójny mandat nakazujący jej zarówno zapobieganie nadmiernej inflacji, jak i troskę o stan rynku pracy zwykle utrzymuje łagodną politykę pieniężną w okresie wzrostu stopy bezrobocia oraz jakiś czas po tym, gdy zatrudnienie zaczyna już rosnąć. W okresie ostatniego cyklu pokoleniowego opóźnienie pomiędzy szczytem stopy bezrobocia a początkiem zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed wynosiło kolejno 26, 15, 19 i 12 miesięcy. Gdyby te doświadczenia przenosić na obecne realia, to pierwszej podwyżki stóp należałoby oczekiwać nie wcześniej niż w listopadzie, a nie później niż w styczniu 2012 (średnio w okolicach maja 2011).

Te daty z przeszłości można próbować odnieść do zachowania rynku akcji. Wynika z nich sugestia, że rok 2010 będzie na Wall Street ostatecznie podobny do lat 1976, 1983, 1993 oraz 2004. Dwie pierwsze oraz ostatnia wersja sugerują trend boczny (i window dressing na koniec roku). Bardzo intrygująca jest natomiast wersja z 1993 r. Był to okres po poprzednim kryzysie kredytów hipotecznych w USA i w którym panował poprzedni kryzys finansowy w Europie (ERM Crisis). Spekulanci byli zrażeni i do USA, i do Europy, więc korzystając z rekordowo niskich stóp procentowych, spekulowali bez ograniczeń na Emerging Markets. Hossa na rynkach wschodzących zakończyła się dopiero wraz z pierwszą podwyżką stóp w USA z lutego 1994.