Ożywienie jest ciągle spokojne, na tyle, że surowce nie drożeją, a część z nich nawet jeszcze tanieje. Nie ma zatem presji inflacyjnej. Niestety, kondycja finansowa wielu państw pozostawia dużo do życzenia. Wiele państw jest nadmiernie zadłużonych, co może negatywnie rzutować na dynamikę i długość ożywienia. Banki centralne drukują pieniądze – jeszcze. Ale Amerykanie powoli, powoli zaczynają drukowanie ograniczać. Czy jest drogo? Tanio na pewno nie jest. Amerykańskie akcje notowane są na poziomie 15-krotności zysków prognozowanych na 2014 r. Na pocieszenie – zwykle hossy kończyły się przy jeszcze większym przewartościowaniu.

Co z Polską? Nasza gospodarka też jest w trakcie ożywienia. Nawet szybszego, niż nam się jeszcze pół roku temu wydawało. Stopy procentowe są rekordowo niskie i jeszcze takie pozostaną przez I połowę 2014 r. Ten czynnik powoduje, że wiele osób szuka alternatyw dla lokat bankowych i coraz częściej inwestuje środki w fundusze. Obserwujemy jednak i negatywne tendencje. Optymizm wśród inwestorów wzrósł znacząco. I to nie tylko wśród inwestorów indywidualnych. Przykładowo zarządzający OFE na koniec listopada osiągnęli aż 90-proc. zaangażowanie w akcjach (uwzględniając konieczność oddania 51,5 proc. aktywów). Demontaż OFE oznacza większą zmienność notowań na GPW. Coraz trudniej znaleźć niedowartościowane perełki, chociaż daleko nam jeszcze do poziomów cen z 2007 r., czyli szczytu poprzedniej hossy. Na szczęście w grudniu mieliśmy korektę i ceny polskich akcji wróciły do trochę bardziej atrakcyjnych poziomów. Oczekujemy większej zmienności zarówno w styczniu, jak i całym 2014 r.

Od lat obserwujemy pewną prawidłowość. W uproszczeniu jest ona taka, że akcje na GPW należy kupować, gdy nasza gospodarka rozwija się powoli, a sprzedawać, gdy gospodarka pędzi pełną parą do przodu. Zgodnie z tym prostym modelem ostatnio akcje należało kupić na przełomie 2012 i 2013 r. Teraz trzeba trzymać. Ale nie wykluczamy, że w 2014 r. trzeba będzie sprzedać. Kiedy dokładnie? Gdy gospodarka osiągnie apogeum rozwoju. Najwcześniej może to nastąpić w I kwartale 2014 r., najpóźniej w I kwartale 2015 r. Ile wówczas może wynieść dynamika PKB? Może zbliżyć się do 4 proc. Do jakiego poziomu może dojść WIG? Niektórzy analitycy techniczni już od dawna zapowiadają, że do ok. 67–68 tys. pkt. W ten sposób wyrównany zostałby szczyt z poprzedniej hossy. Nam ten poziom wydaje się zbyt optymistyczny. Może zatem chociaż do 60 tys. pkt?

Reasumując, przy założeniu kontynuacji ożywienia w globalnej i polskiej gospodarce oraz materializacji niektórych czynników ryzyka, chociażby takich jak początek końca wielkiego drukowania przez Fed czy problemy finansowe różnych państw, stawiamy tezę, że 2014 r. nie będzie już tak łaskawy dla inwestorów jak rok miniony. Hossa trwa już od pięciu lat. Oczekujemy zdecydowanie większej zmienności sytuacji na rynkach finansowych, w tym na GPW.