Zmiany stóp procentowych z mniej więcej rocznym opóźnieniem oddziałują na koniunkturę gospodarczą. Zmiany tej ostatniej z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem dyskontowane są przez rynek akcji, co w efekcie powinno dawać zauważalny wpływ zmian stóp pojawiający się z opóźnieniem mniej więcej trzech kwartałów. I rzeczywiście, jeśli uśrednimy przebieg indeksów cen krajowych akcji w okresach po poprzednich pierwszych w danym cyklu podwyżkach oficjalnych stóp (w przypadku stopy lombardowej NPB: 20 lutego 1995, 1 sierpnia 1997, 18 listopada 1999, 1 lipca 2004, 26 kwietnia 2007), to okazuje się, że tak uzyskana „projekcja” typowego zachowania cen akcji po rozpoczęciu zaostrzania polityki pieniężnej osiąga swe maksimum już trzy miesiące po dacie pierwszej podwyżki. Potem taka uśredniona projekcja wchodzi w okres pięciomiesięcznego trendu bocznego i wreszcie po ok. ośmiu miesiącach po pierwszej podwyżce stóp rozpoczyna się trwała cykliczna bessa. Oczywiście można dyskutować, czy odnoszenie do obecnej sytuacji realiów z zamierzchłych czasów 1995 roku ma sens albo czy uwzględnianie hossy internetowej z końca 1999 roku nie powoduje zawyżenia wartości takiej projekcji. Tego typu manipulacje na danych z okresu minionych 16 lat polegające na uwzględnianiu lub nie poszczególnych cykli prowadzą jednak do wspólnego wniosku, że ceny akcji powinny zacząć reagować negatywnie na początek zaostrzania polityki pieniężnej mniej więcej począwszy od momentu jesiennych wyborów do Sejmu. Spadek powinien rozpocząć się ze strefy 3000–3400 dla WIG20, co nie brzmi specjalnie pesymistycznie, jeśli uwzględnić fakt, że obecnie jesteśmy w okolicach 2700 pkt. Ewidentnie najgorszym dla akcji był z tego punktu widzenia ostatni cykl, kiedy ceny akcji małych spółek weszły w bessę już w niecałe trzy miesiące po podwyżce stóp z kwietnia 2007, a duże spółki dołączyły po kolejnych trzech miesiącach.

Wnioski te są nieco bardziej pesymistyczne niż te oparte na „synchronizacjach” obecnego cyklu z wykorzystaniem takich punktów charakterystycznych, jak minimum tempa inflacji (sugestia szczytu hossy pod koniec roku), maksimum dynamiki OECD-owskiego indeksu wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej dla Polski (sugestia szczytu hossy pod koniec roku) czy czteroletni cykl prezydencki w USA (sugestia szczytu hossy dopiero wiosną 2012). Niestety nie jest jasne, któremu z tych narzędzi przypisać należy wyższy priorytet. W praktyce kształt ścieżki przyszłej bessy zależeć będzie w dużym stopniu od terminów i skali kolejnych podwyżek stóp.