Docelowy poziom dla WIG można szacować na 50 tys. pkt. Odporność naszego parkietu na przecenę na świecie związaną z wydarzeniami w Japonii tylko umocniła w tym przekonaniu.
Jednocześnie jednak coraz więcej wątpliwości można mieć w sprawie tego, co dalej – czy po ewentualnym dojściu do 50 tys. pkt dojdzie do silnej korekty czy jednak mieliśmy do czynienia z płaską korektą, która była rozciągnięta w czasie i trwa od listopada minionego roku? Na pierwszy z tych scenariuszy wskazywałoby podobieństwo obecnej sytuacji z tą sprzed sześciu lat i wyraźna analogia przebiegu zdarzeń do fali zwyżkowej z okresu wiosna 2004 r. – wiosna 2005 r. Na drugi – wydarzenia na światowych parkietach, od listopada minionego roku kolejno podlegających korektom. Tak było najpierw z większością rynków wschodzących, a w ostatnich tygodniach również z rynkami dojrzałymi. Wyjątkiem są parkiety rosyjski i nasz, trzymające się wciąż bardzo mocno.
Bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz zakładający pojawienie się dużej, kilkunastoprocentowej korekty także u nas. Podpowiada go zarówno analiza międzyrynkowa, jak i przewidywania dotyczące zachowania wskaźników gospodarczych w kolejnych miesiącach. Coraz bardziej zaznacza się słabość dolara względem światowych walut, w szczególności euro. To powinno mieć dwojakie konsekwencje – osłabiać postrzeganie niemieckiej gospodarki, dla której eksport jest kluczowym czynnikiem wzrostu, i przekładać się na zwyżkę cen surowców, nasilając presję inflacyjną i obawy przed kontrreakcją banków centralnych. Jednocześnie bardzo wysokie odczyty wskaźników wyprzedzających koniunktury w lutym i marcu sugerują osłabienie w tym względzie w kolejnych miesiącach. Będzie to zimny prysznic dla wciąż optymistycznie nastawionych inwestorów.
Ani wydarzenia w Libii, ani katastrofa w Japonii nie wpłynęły istotnie na nastroje na rynkach. Odsetek byków i niedźwiedzi w ankiecie Investors Intelligence przez ostatnie tygodnie niewiele się zmienia. Optymistów jest 50,5–53,4 proc., pesymistów 18,9–23,3 proc. Wydarzenia te wpłynęły natomiast zdecydowanie na podejmowane przez zarządzających decyzje. W kończącym się tygodniu udział akcji w aktywnie zarządzanych portfelach w USA zmalał z ponad 75 proc. do 41 proc. To poziom najniższy od początków lipca 2010 r.
W połączeniu z dużą przewagą krótkich pozycji nad długimi na rynku pochodnych na S&P 500 skłania to do oczekiwania przynajmniej krótkoterminowej poprawy koniunktury na giełdach.