Dane te potwierdzają obawy, że nie ma szans na ożywienie na amerykańskim rynku nieruchomości, dopóki będzie utrzymywała się znacząca nadpodaż domów używanych, co jest wynikiem ciągłego przejmowania domów przez banki za niespłacanie kredytów. Sytuacja wydaje się nie do rozwiązania w najbliższym czasie, bo rynkowa wartość domów jest coraz niższa w porównaniu z wysokością zaciągniętych na ich kupno kredytów.

Na opublikowanie tego raportu spadkami zareagowały akcje spółek budowlanych. Indeks tej branży zniżkował o ponad 1 proc. Znacznie więcej, bo 3,1 proc. straciły papiery Bank of America, gdy spółka poinformowała o obiekcjach Rezerwy Federalnej co do planów zwiększenia dywidendy.

Nie nastrajały optymistycznie także informacje z Europy. W Portugalii zanosi się na odrzucenie przez parlament rządowego programu oszczędnościowego, co oznaczałoby pogłębienie kryzysu i konieczność przyjęcia międzynarodowej pomocy. Brytyjski minister finansów George Osborne zaniepokoił inwestorów obniżając prognozę tegorocznego wzrostu gospodarczego na Wyspach.

O tym, że spadki giełdowych indeksów nie były większe, a na niektórych rynkach udało się nawet utrzymać nieznaczne wzrosty, przesądził wciąż duży popyt na akcje spółek surowcowych. Papiery te drożały w ślad za wzrostem cen ropy naftowej i podstawowych metali. Ropa zdrożała w Nowym Jorku po znaczącym spadku zapasów benzyny w USA, a ceny miedzi wywindowały prognozy o wzroście deficytu.