Ostatni dzień tygodnia przyniósł jednak wyraźne ożywienie wśród kupujących, w czym pomagały takie informacje jak ta o lepszym od oczekiwanego odczycie indeksu niemieckiego instytutu Ifo oraz wyższym od prognozowanego odczycie amerykańskiego PKB w IV kwartale. Posiadacze akcji mogą się cieszyć, tym bardziej że nawet stosunkowo niewielka zwyżka WIG20 (o 1,2 proc.) wystarczyła, by wywindować indeks największych i najbardziej płynnych spółek do nowego rekordu hossy. Nowe maksimum w cenach zamknięcia?to 2813,89 pkt. Niezdobyty jeszcze pozostaje natomiast rekord trendu wzrostowego uwzględniający wahania w trakcie sesji – znajduje się na wysokości 2820 pkt.

Niewątpliwie posiadacze akcji mają powody do świętowania, ale warto zwrócić uwagę, że nawet mimo rekordu hossy sytuacja w średnim terminie nie uległa jeszcze radykalnej zmianie (choć do zmiany takiej jest blisko). WIG20 pozostaje jeszcze w kanale o niewielkim dodatnim nachyleniu, który ogranicza wahania indeksu już począwszy od listopada 2010 r. Jego górna linia przebiega teraz około 2830 pkt. To właśnie tam znajduje się w konsekwencji poziom oporu, którego przebicie byłoby decydującym sygnałem zmiany układu sił w średnim terminie na korzyść byków. Bliskość tej bariery sprawia, że już w najbliższych dniach, może nawet w poniedziałek, dojdzie do jej przetestowania. Czy uda się ją pokonać, zanim zacznie działać siła grawitacji, która powstrzymywała ruchy w górę już cztery razy w ramach wspomnianego kanału (ostatnio taka neutralizacja popytu rozpoczęła się na początku marca, a tragiczne wydarzenia w Japonii okazały się impulsem do przyśpieszenia tego procesu)? Bez względu na odpowiedź wątpliwości nie?ma?co do jednego – rekordy hossy, choć nie przesądzają jeszcze o zmianie układu sił w średnim terminie, dobitnie świadczą o tym, że w dalekiej perspektywie mamy nadal do czynienia z sytuacją sprzyjającą posiadaczom akcji.

Podczas gdy nasz rynek sięga rekordów hossy, to tego samego nie da się powiedzieć o parkietach zachodnich. Niemiecki DAX zdołał co prawda w ostatnich dniach odrobić sporą porcję wcześniejszych strat (jest już praktycznie na wysokości sprzed tragedii w Japonii), ale do szczytów z połowy lutego brakuje mu jeszcze ponad 6 proc. Doszło tym samym do ciekawego paradoksu. Podczas gdy jeszcze nieco ponad miesiąc temu polscy inwestorzy mieli powody, by narzekać na zapóźnienie naszych indeksów względem uporczywie rosnących giełd zachodnich, to teraz rachunki zostały wyrównane, i to z nawiązką.

Nie ma przy tym wątpliwości, że losy naszego WIG20 wyznacza ciągle sytuacja na rynkach wschodzących. Indeks MSCI Emerging Markets zbliżył się do górnego ograniczenia trendu bocznego.