WIG20 wprawdzie rozpoczął notowania od zniżki, ale strona popytowa relatywnie szybko odzyskała kontrolę nad rynkiem. Pomogły pozytywne informacje płynące ze spółek publikujących raporty kwartalne. W tym przede wszystkim z tych największych: Enei, Polskiej Grupy Energetycznej i Kernel Holding. Ostatecznie sesja zakończyła się wzrostem WIG20 o 0,83 proc., do 2845,94 pkt.
Na gruncie analizy technicznej istotne jest to, że podobnie jak w ostatni czwartek inwestorzy wykorzystali bliskość poziomu 2800 pkt do kupna akcji. To wzmacnia znaczenie szerokiej strefy popytowej 2780,00–2820,13 pkt, jaką tworzy linia poprowadzona po minimach z lipca 2010 i lutego 2011 roku (2780 pkt), lokalny szczyt ze stycznia br. na wykresie dziennym (2794,58 pkt), psychologiczny poziom 2800 pkt oraz maksima z pierwszej połowy marca br. (2820,13 pkt).
Obrona tej strefy pozwala postawić tezę, że zapoczątkowana w ostatnich dniach kwietnia zniżka cen akcji na warszawskiej giełdzie, która miała swe źródła przede wszystkim w gwałtownej realizacji zysków na rynku surowcowym (a właściwie w załamaniu tego rynku), jest tylko korektą w długoterminowym trendzie wzrostowym. Tym samym w dalszym ciągu aktualna pozostaje perspektywa testu 3000 pkt, do którego drogę otworzyło kwietniowe wybicie indeksu dużych spółek powyżej 2800 pkt, po tym jak przez wiele miesięcy poziom ten stanowił (umowną) nieprzekraczalną granicę dla byków.
Alternatywą dla powyższego scenariusza, którego realizacja będzie oznaczała letnią hossę na GPW, jest definitywne przełamanie strefy wsparcia 2780,00–2820,13 pkt. Otworzyłoby to drogę do testu lutowych minimów (2627,95 pkt).
W tej chwili brakuje jednak fundamentalnych przesłanek dla aż tak głębokiego cofnięcia rynku akcji. Wydaje się wątpliwe, żeby motorem spadków stała się dalsza przecena na rynkach surowców. Źródła taniego pieniądza, na których budowana była bańka na surowcach, jeszcze nie wyschły. Sytuacja gospodarcza na świecie w najbliższych miesiącach również powinna pozostać relatywnie dobra. Natomiast perspektywa bardziej zdecydowanego zaostrzania polityki monetarnej przez czołowe banki centralne świata wciąż jest odległa.