USA: To już było grane w 1995

Ledwie rynki otrząsnęły się z lęków przed skutkami braku sensownego kompromisu w sprawie bankructwa Grecji, a już zostały ponownie przygniecione obawami przed konsekwencjami niezdolności polityków z USA do porozumienia się w sprawie limitu długu publicznego.

Aktualizacja: 26.02.2017 18:41 Publikacja: 29.07.2011 01:44

Wojciech Białek

Wojciech Białek

Foto: Archiwum

Stany Zjednoczone jeszcze w swej liczącej prawie ćwierć tysiąca lat historii nie bankrutowały, ale dla obecnej sytuacji znaleźć można nie tak odległy w czasie precedens. Otóż w 1995 roku – podobnie jak w 2011 roku poprzedzającym rok wyborów prezydenckich w USA, w którym o reelekcję ubiegał się prezydent z Partii Demokratycznej – doszło w USA do ostrego sporu między administracją a Kongresem.

Spór koncentrował się wokół kształtu budżetu. Republikanie jak zwykle chcieli obniżać podatki i wydatki rządu, a demokraci tradycyjnie zwiększać zarówno wydatki i podatki. Do porozumienia nie doszło i w efekcie w nowy rok fiskalny rząd USA wszedł 1 października 1995 bez budżetu. Pieniądze skończyły się dopiero 14 listopada i do 19 listopada rząd zaprzestał finansowania znaczącej części swoich operacji.

Sytuacja powtórzyła się między 16 grudnia 1995 r. a 6 stycznia 1996 r. Ówczesna sytuacja również obejmowała groźby szefa republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów na temat braku zgody na podniesienie limitu zadłużenia.

A jednak nie słyszeliśmy, by rząd USA zbankrutował w 1995 roku. Popularność urzędującego prezydenta spadła w trakcie kryzysu, ale po jego rozwiązaniu wzrosła do nowych maksimów, a rok później Clinton wygrał wybory i został wybrany na drugą kadencję. Jeśli popatrzymy na zachowanie Wall Street w tamtym okresie, to na wykresach indeksów giełdowych nie zauważymy żadnego śladu owego kryzysu (trochę jak obecnie, bo choć w środę ceny akcji w USA mocno spadły, to jeszcze w poprzedni piątek Nasdaq 100 notował 10-letnie maksimum).

Inaczej było w przypadku WIG20, który w listopadzie 1995 r. znajdował się w obrębie korekty spadkowej już od 2 miesięcy (trochę tak jak obecnie), by pomiędzy 13 listopada a 22 grudnia zanurkować w dół jeszcze raz do 8-miesięcznego minimum (w obecnych realiach 8-miesięczne minimum WIG20 to 2600 pkt).

Oczywiście główną przyczyną tego spadku nie były zapewne obawy o wypłacalność USA, ale ówczesna „afera Olina". Kto wtedy wykorzystał tę chwilową panikę, pół roku później mógł zrealizować na WIG20 zysk przekraczający 100 proc.

Obecnie szans na podobny rezultat raczej nie ma, ale wykorzystanie zamieszania politycznego w USA do spekulacyjnych zakupów akcji powinno przynieść w ciągu najbliższych tygodni nagrodę. Od strony technicznej obecna sytuacja WIG20 wydaje się kopią tej z lutego 2010 r. (10-proc. osłabienie względem S&P 500, łamiący linię trendu wzrostowego spadek indeksu do 4-miesięcznego minimum poniżej rosnącej średniej 200-sesyjnej), co pozwala wyobrazić sobie powrót WIG20 powyżej poziomu 2900 pkt pod koniec września.

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Tydzień w korekcie
Giełda
Mocne wyniki Broadcom wspierają spółki technologiczne
Giełda
Rajd św. Mikołaja - rynkowa okazja czy bajka?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Giełda
WIG20 znów w dół. Tym razem przez CD Projekt
Giełda
Rok cyklu prezydenckiego