W dobre nastroje wprawił inwestorów prezydent Barack Obama, ogłaszając w nocy z niedzieli na poniedziałek, że liderzy obu izb Kongresu uzgodnili porozumienie, dzięki któremu wzrośnie limit amerykańskiego zadłużenia, spadnie deficyt budżetowy i USA unikną niewypłacalności. Problem w tym, że nie wszystkie szczegóły kompromisu były znane, a ponadto nie był on jeszcze faktem – brakowało do tego pozytywnych wyników głosowań w Kongresie. Ale nawet nie to było najistotniejsze.
Inwestorzy musieli zdać sobie z czasem sprawę, że kompromis nie rozwiązuje najważniejszego problemu, czyli możliwości cięcia amerykańskiego ratingu. Sytuacja na rynkach zaczęła się więc zmieniać. Bodźcem do wyprzedaży akcji były także niezbyt dobre dane z amerykańskiej gospodarki. Chodzi o odczyt indeksu ISM dla przemysłu, który wyniósł zaledwie 50,9 pkt, podczas gdy rynek spodziewał się wyniku o 4 pkt wyższego (w lipcu było 55,3 pkt). Może to zapowiadać dalsze kłopoty amerykańskiej gospodarki, która już w I i II kwartale spisywała się znacznie słabiej, niż oczekiwali ekonomiści.
Ostatecznie na zamknięciu najwięcej, bo blisko 4 proc., wśród głównych rynków w Europie stracił Mediolan. Frankfurcki DAX stracił 2,9 proc., paryski CAC 2,3 proc. (ten drugi po drodze ustanowił tegoroczny dołek notowań), a londyński FTSE-100 wypadł najlepiej, tracąc tylko 0,7 proc. Na giełdach nowojorskich spadki wynosiły ok. 1 proc.
Reakcją na słaby odczyt indeksu ISM dla przemysłu, wskazujący na słabnięcie amerykańskiej gospodarki, były spore spadki cen miedzi i ropy naftowej. Gdy odczyt ISM wyraźnie rozjechał się z oczekiwaniami rynku, miedź notowana na rynku w Londynie staniała o ponad 1?proc., do 9713 USD za tonę.