Reakcja Wall Street okazała się diametralnie odmienna – fakt, że porozumienie zakładało głównie proponowane przez republikanów cięcia wydatków jako metodę walki z deficytem, został przez inwestorów odebrany jako niekorzystny dla perspektyw wzrostu gospodarczego. Podwyżki podatków to na krótką metę czynnik neutralny dla wzrostu gospodarczego – przekładanie istniejących pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej nie ma natychmiastowego wpływu na popyt (raczej na jego strukturę). A cięcia wydatków rządu to zapowiedź realnego spadku popytu w gospodarce. Wydaje się, że załamanie z ostatnich dni to właśnie reakcja giełdy na perspektywę zaostrzenia polityki fiskalnej w USA, która pojawiła się, gdy dynamika PKB w tym kraju już i tak wyraźnie zwolniła.

W efekcie zniżek z ostatnich dni na wykresie S&P 500 wyrysowana została wyraźnie widoczna wielomiesięczna formacja głowy z ramionami, która, co więcej, właśnie opuszczana jest dołem. Spadek o cały rozmiar formacji oznaczałby zejście indeksu do poziomu ok. 1174 pkt, czyli najniższego od października 2010 r. Oczywiście wcześniej rynek trafi na strefę wsparcia wyznaczoną przez maksima z kwietnia 2010 r. (1217) oraz listopada 2010 r. (1225). Zejście nastrojów w sondażu AAII do poziomów z czerwca może sugerować, że ewentualne odbicie nie jest tak odległe, ale oczywiście do jego materializacji potrzebna byłaby seria statystyk makroekonomicznych ukazujących gospodarkę USA w nieco lepszym świetle, a przede wszystkim pojawienie się realnej perspektywy?na kolejną rundę skupu aktywów w wykonaniu Rezerwy Federalnej.

Na razie wyjście S&P 500 dołem z formacji szczytowej przypomina do złudzenia zachowanie tego indeksu ze stycznia 2008 roku. Trzy i pół roku temu szczytem możliwości amerykańskiego rynku okazał się – po spadku o rozmiar formacji szczytowej – powrót do poziomu nieco wyższego niż dno poprzedniej korekty (z listopada 2007), czyli zastukanie od dołu w opadającą średnią 200-sesyjną w maju 2008 r. W obecnych realiach powtórka takiego scenariusza oznaczałaby wzrost S&P 500 do poziomu 1300 punktów w grudniu tego roku.

Jeśli chodzi o nasz rynek, to środowy spadek WIG20 do 200-sesyjnego minimum, następujący po okresie długiej cyklicznej hossy, miał swój precedens w analogicznych sygnałach z listopada 1997, września 2000 i stycznia 2008 r. Uśrednienie zachowania WIG20 w tych trzech epizodach daje scenariusz spadku indeksu do poziomu 2376 pkt w najbliższym czasie, późniejszego odbicia do 2833 kulminującego w grudniu, a następnie wznowienia cyklicznej bessy (1607 w połowie 2012 r.).