Dobre dane z amerykańskiego rynku pracy sprawiły, że inwestorzy w Nowym Jorku rozpoczęli sesję w byczych nastrojach. Rynki zostały pozytywnie zaskoczone spadkiem bezrobocia, które w listopadzie spadło do 8,6 proc. do poziomu najniższego od ponad dwóch i pół roku. Liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych wzrosła o 120 tys. Tymczasem ekonomiści spodziewali się stopy bezrobocia w USA na poziomie 9,0 proc. oraz że liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych wzrośnie o 125 tys. Chociaż ekonomiści wskazują, że bezrobocie w USA nie spada dlatego, że przybywa pracy, lecz dlatego, że wielu Amerykanów przestało jej aktywnie poszukiwać, to inwestorzy uwierzyli, że najnowsze dane są kolejnym sygnałem wskazującym na siłę amerykańskiej gospodarki. Po dobrych danych indeksy rosły nawet ponad 1 proc.

Pozytywnym sygnałem dla rynków były również  spekulacje na temat zwiększenia roli Międzynarodowego Funduszu Walutowego w ratowaniu strefy euro. Miałby on zostać zasilony w tym celu 200 mld euro z Europejskiego Banku Centralnego.

W miarę upływu czasu giełdy się osłabiały. Inwestorzy pozbywali się papierów nie chcąc zostać z pełnymi portfelami na weekend. Część z nich zapewne realizowała też zyski po solidnych wzrostach, które miały miejsce w tym tygodniu dzięki skoordynowanej interwencji sześciu banków centralnych.

Na finiszu główne indeksy w zasadzie opadły do zerowych poziomów. Dow Jones znalazł się 0,01 proc. poniżej kreski, Nasdaq na minimalnym 0,02 proc. plusie, a indeks szerokiego rynku S&P500 odnotował śladowy spadek o 0,02 proc.