Działania zmierzają jedynie do zahamowania tempa jego narastania. Zacieśnienie fiskalne będzie zatem relatywne, ale jednocześnie wystarczające, by negatywnie oddziaływać na koniunkturę gospodarczą, bo impuls fiskalny w przyszłym roku będzie słabszy niż w obecnym. Do tego nie widać większych efektów działań ratunkowych – wskaźniki napięć w sektorze finansowym, takie jak Libor-OIS spread czy TED spread, pozostają na tegorocznych szczytach. Nie udaje się ustabilizować notowań obligacji, które z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc skaczą bardzo mocno. Przywódcy europejscy miotają się pomiędzy doraźnymi a długofalowymi działaniami, a poszczególne instytucje próbują prowadzić niezależną politykę, czego dowodzi postawa EBC.
Tlący się na Starym Kontynencie kryzys zadłużeniowy trwa jednak już na tyle długo, że inwestorzy zdążyli się do niego przyzwyczaić. Stąd kolejne doniesienia z nim związane robią coraz mniejsze wrażenie. Warto choćby przypomnieć ostatnią groźbę obniżenia ratingów dla państw eurolandu. Z każdym tygodniem coraz bardziej liczyć się będą konsekwencje kryzysu, a nie jego objawy. Stąd tak niekorzystna reakcja na obniżenie prognoz wzrostu europejskiej gospodarki na 2012 r. przez EBC. Kwestie związane z przejawami kryzysu będą powodować jednak zapewne utrzymanie podwyższonej zmienności, która znacząco utrudnia byt inwestorom.
Grudzień tradycyjnie rozbudził nadzieje inwestorów na zyski, co znajduje choćby odzwierciedlenie we wskaźnikach nastrojów. W ankiecie Investors Intelligence odsetek pesymistów spadł poniżej 30 proc., co ostatni raz miało miejsce w połowie sierpnia. Podobny jak wtedy jest udział optymistów, przekraczający 46 proc. Nie są to skrajne poziomy, ale wyraźnie pokazują oczekiwania inwestorów. Dodatkowo rozbudzają je publikowane dane gospodarcze, które w ostatnim czasie generalnie na rynkach rozwiniętych wypadają wyraźnie lepiej od oczekiwań. Gorzej pod tym względem jest na emerging markets, co jest jednym z wytłumaczeń ich słabszej postawy.
Nasz rynek wpisuje się w to zjawisko. Zresztą i na tle rynków wschodzących wykazujemy wyraźną słabość. Siła relatywna naszego parkietu względem nich zbliżyła się właśnie do jesiennych dołków. To daje naszemu parkietowi pewien bufor bezpieczeństwa na wypadek niekorzystnego rozwoju wypadków na giełdach, ale jednocześnie pokazuje, że na krótką metę nie jest on ulubieńcem inwestorów. Podobnie jest z rynkiem surowców, który jest coraz bliżej wejścia w trwałą falę zniżkową, czy też z euro, które zakończyło trwające od 25 listopada odbicie, czy obligacjami korporacyjnymi firm z ratingami inwestycyjnymi, które zakończyły ruch powrotny do linii trendu zwyżkowego z okresu luty–listopad.