Środowa sesja, jak na razie, srodze rozczarowuje inwestorów, którzy oczekiwali, że wtorkowe zwyżki będą kontynuowane. Zapał do kupowania akcji, wyraźnie widoczny dzień wcześniej, szybko się ulotnił co wskazuje, że zwyżki miały charakter spekulacyjny i nie mogły stanowić fundamentu do solidniejszych wzrostów, które przesądziłyby o koniunkturze na rynkach finansowych w średnim lub dłuższym horyzoncie.
Na półmetku notowań na europejskich parkietach zdecydowanie dominował kolor czerwony. Na plusach były tylko nieliczne mniejsze parkiety, jak ryski (giełda łotewska rosła 1,8 proc.). Na symbolicznym plusie były też Ateny i Tallin. Najważniejsze rynki były jednak na sporych minusach. Giełda niemiecka spadała 0,7 proc. a francuska aż 1,4 proc. Znacznie mniej, bo tylko 0,4 proc., zniżkował parkiet w Londynie. W Warszawie, mimo neutralnego początku (na starcie indeksy były na niewielkich plusach) w połowie notowań kontrolę nad rynkiem sprawują niedźwiedzie. WIG 20 spadał o 0,66 proc. do 2256 pkt. ciągnięty w dół przez Bogdankę (traciła 2,5 proc.), Kernela (2,3 proc.) i Pekao (1,9 proc.). Honoru parkietu broniły spółki paliwowe, które w ostatnich tygodniach zarabiają znacznie więcej dzięki rosnącym marżom. Lotos drożał prawie 2,6 proc. a PKN Orlen 2,4 proc. Indeks szerokiego rynku WIG tracił 0,48 proc. do 40678 pkt. Nieco lepiej radził sobie, podobnie jak na starcie, indeks średnich firm, który był nad kreską. Najlepszą inwestycją pierwszej części środowych notowań był DSS, którego zarząd zapowiada walkę o uratowanie firmy. Przecenione we wtorek o 50 proc. akcje dzisiaj drożały 19 proc. 6 proc. można też było zarobić na akcjach Milkilandu i Calatravy Capital. Powodów do zadowolenia nie mieli udziałowcy Investment Friend Capital (przecena o 23 proc.) i Resbudu (15 proc.). Od rana właściciela zmieniły akcje za 320 mln zł. Obroty są zatem zbliżone do wtorkowych.
Trudno jest wskazać bezpośrednią przyczynę dlaczego w ciągu kilkunastu godzin nastroje inwestorów uległy aż tak znacznemu pogorszeniu. Część inwestorów wierzy, że przyczyną wyprzedaży były rozczarowujące dane o spadających cenach chińskich nieruchomości, które wcześniej drożały w imponującym tempie. Pęknięcie bańki nieruchomościowej z pewnością odbije się na portfelach Chińczyków i postawi pod znakiem zapytania tempo rozwoju tamtejszej gospodarki, która w coraz większym stopniu oparta jest na konsumpcji.
Druga część notowań nie zapowiada się o wiele lepiej. Kontrakty na główne indeksy giełdy nowojorskiej zniżkują (futures na S&P 500 spadał o 0,2 proc.) co sugeruje spadkowy początek sesji za oceanem. Z naszego podwórka pewny wpływ na zachowanie się inwestorów mogą mieć, publikowane o godz. 14 dane o marcowym zatrudnieniu i wynagrodzeniach.
Na rynku walutowym złoty, tak jak na starcie, lekko tracił na wartości. Euro drożało o 0,29 proc. do 4,1810 zł a szwajcarski frank o 0,22 proc. do 3,4770 zł. Dolar amerykański kosztował 3,1980 zł czyli 0,7 proc. więcej niż we wtorek wieczorem.