Dodatkowo istniała szansa na wyjście górą z trwającego już osiem miesięcy trendu bocznego, który przybrał postać trójkąta. Stanowiłoby to sygnał, że scenariusz rozgrywający się ostatnio na południu Europy, czyli testowanie ubiegłorocznych dołków, nam nie grozi. Niestety, stało się dokładnie odwrotnie. Zamiast atakować opory na 2400 pkt WIG20 przebił się w poniedziałek z hukiem przez dolne ograniczenie trójkąta na poziomie 2200 pkt. Perspektywa pójścia śladem hiszpańskiego indeksu IBEX, który po wyjściu z podobnej konsolidacji na początku kwietnia spadał bez przystanku, tracąc ponad 13 proc., stała się nagle całkiem prawdopodobna. Najciekawsze jest to, że w gruncie rzeczy nie wydarzyło się ostatnio nic, co zmieniałoby obraz sytuacji ekonomicznej w Polsce i na świecie. O spowolnieniu wzrostu w naszym kraju, niewielkiej recesji w Europie Zachodniej czy niższym wzroście w USA i Chinach mówi się i pisze od wielu miesięcy. Co ciekawe, inwestorzy wyrażają swoje ewentualne rozczarowanie w dość wybiórczy sposób. Indeks giełdy w Szanghaju, będący rynkowym odbiciem stanu chińskiej gospodarki, która ma właśnie wchodzić w okres twardego lądowania, jest w kwietniu praktycznie najlepszym parkietem świata, rosnąc o ponad 7 proc. W tym samym czasie nasze indeksy zachowują się tak, jakby polska gospodarka miała pogrążyć się w recesji.

Kolejnym tematem, który na nowo rozpalił rynki finansowe, jest dalszy ciąg sagi o europejskim zadłużeniu. Jest to problem, którego po ubiegłorocznym krachu oraz faktycznym bankructwie Grecji nie można ignorować. Z tej perspektywy być może silne spadki w Polsce i Europie są uzasadnione. Jednak zadziwiająca siła europejskiej waluty w ostatnich tygodniach, która nijak nie przypomina euro sprzed kilku miesięcy i nie podąża w dół za indeksami akcji, raczej nie wskazuje na rychły koniec Europy. Również sposób, w jaki indeksy w Stanach przechodzą przez swoje korekcyjne „przeziębienie", nie musi świadczyć o początku „grypy" na naszym parkiecie. Dlatego wydaje mi się, że WIG20 zdoła niedługo powrócić do opuszczonego w poniedziałek trendu bocznego 2200–2400 pkt, jeszcze bardziej dezorientując giełdowych graczy.