Po tak silnej, praktycznie nieprzerywanej większą korektą zwyżce, wzięcie zysków przez inwestorów jest jak najbardziej naturalne. Szczególnie, że już od pewnego czasu oscylatory sygnalizują wykupienie, a wykres WIG20 tworzy negatywne dywergencje ze wskaźnikami. W takiej sytuacji nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby spadkowa korekta potrwała nawet kilka tygodni.
Ryzyko realizacji zysków jest tym większe, że do podobnych wniosków prowadzi również analiza sytuacji na wykresach głównych europejskich indeksów. Amerykański S&P 500 natomiast znajduje się blisko strefy podażowej, jaką wyznaczają lokalne szczyty z września i października ub.r. Aczkolwiek w tym przypadku, zanim dojdzie do korekcyjnego cofnięcia, raczej należałoby zakładać nieznaczne naruszenie wspomnianych szczytów, a dopiero później głębsze cofnięcie. Nawet do 61,8 proc. zniesienia obecnego impulsu wzrostowego.
Warto wskazać inne niż tylko techniczne przesłanki za korektą. Dużo łatwiej będzie je znaleźć w lutym niż teraz. W przyszłym miesiącu ponownie na tapetę powinna wrócić kwestia amerykańskiego budżetu. Ponadto źródłem negatywnych emocji mogą być zaplanowane na 24 i 25 lutego wybory we Włoszech.
Czy to oznacza, że korekta przesunie się jeszcze o te kilka tygodni? Niekoniecznie. Nie jest wykluczone, że potencjalnym pretekstem do realizacji zysków będzie właśnie rozpoczynający się kolejny sezon publikacji wyników kwartalnych na Wall Street.
Zgodnie z szacunkami FactSet zyski spółek z indeksu S&P 500 w IV kw. 2012 roku wzrosły o 2,4 proc. r./r., po tym jak w ostatnim kwartale 2011 r. dynamika ta wyniosła 10,6 proc. r./r. Najwyższe zyski oczekiwane są w spółkach z sektora finansowego. Najniższe w sektorze przemysłowym, technologicznym i ochrony zdrowia.