To czę­ścio­wo by­ła ta­kże re­ak­cja na zwyżkę na Wall Stre­et. Zresz­tą po­wo­dy są tu mniej wa­żne. Wa­żne za to jest to, że jesz­cze w cza­sie pro­lo­gu ce­ny zbli­ży­ły się do opo­ru na po­zio­mie 2615 pkt. Mak­si­mum se­sji zo­sta­ło usta­no­wio­ne na 2610 pkt. Na wię­cej ku­pu­ją­cym za­bra­kło sił. To za­ła­twi­ło po­ra­nek. Cof­nię­cie się tuż pod opo­rem skut­ko­wa­ło bar­dziej wy­raź­nym spad­kiem cen.

Jesz­cze przed po­łu­dniem usta­no­wio­ne zo­sta­ło mi­ni­mum dnia nie­co po­nad 20 pkt pod szczy­tem se­sji. Przez kil­ka go­dzin ry­nek nie wy­ka­zy­wał zmian, by tuż po pu­bli­ka­cji da­nych o pro­duk­cji prze­my­sło­wej za­li­czyć no­we mi­ni­mum i szyb­ko od­bić. To po­po­łu­dnio­we od­bi­cie wy­ge­ne­ro­wa­ło ko­lej­ną szan­sę na po­tycz­kę o opór. Nic z te­go. Ku­pu­ją­cych by­ło jesz­cze mniej niż ra­no. W efek­cie zwy­żka zga­sła 10 pkt pod szczy­tem, a koń­ców­ka dnia to już spa­dek i no­we mi­ni­ma se­sji.

Za­cho­wa­nie ryn­ku su­ge­ru­je, że ku­pu­ją­cy jesz­cze nie by­li go­to­wi do pró­by za­koń­cze­nia ko­rek­ty spad­ko­wej. Nie sprzy­ja­ły też wa­run­ki. Nie cho­dzi na­wet o da­ne o pro­duk­cji, bo tu roz­cza­ro­wa­nie jest mi­mo wszyst­ko nie ta­kie wiel­kie. W zwy­żce prze­szka­dza­ła choć­by sła­bość wy­ce­ny eu­ro do do­la­ra. To nie był prze­jaw ak­cep­ta­cji ry­zy­ka, a tym sa­mym ogra­ni­czał chęć do an­ga­żo­wa­nia się po dłu­giej stro­nie ryn­ku. Ma­my więc ko­rek­tę spad­ko­wą. Kto wie, mo­że jej mi­ni­mum jest jesz­cze przed na­mi.