O ile jeszcze na początku stycznia zdominowany przez blue chips indeks WIG ustanawiał nowe szczyty trendu wzrostowego rozpoczętego w połowie ub.r., to w ostatnich tygodniach utknął w płaskiej korekcie. Uczestnicy rynku głowią się nad tym, czy na tej stabilizacji się skończy i później WIG w pięknym stylu ustanowi nowe szczyty, czy może jednak płaska korekta to dopiero wstęp do bardziej znaczącej przeceny, która by skasowała np. połowę fali zwyżkowej z okresu listopad-grudzień ub.r. Na niektórych względnie bliskich nam geograficznie rynkach wschodzących korekta już teraz przybrała dość gwałtowną postać. Turecki ISE100 w ciągu dwóch dni runął o 6 proc.
Prognozowanie głębokości i tempa korekty to z natury zadanie dość karkołomne, tak więc proponuję się skupić raczej na poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o to, jakie jest prawdopodobieństwo tego, że owa korekta może być definitywnym końcem trendu zwyżkowego. W końcu, jeśli korekta ma pozostać jedynie korektą, to chyba nie ma sensu wyrywać sobie włosów z głowy, próbując określić jej czas trwania.
Jeśli chodzi o analizę techniczną, to kluczowe wydaje się odpowiednie rozłożenie akcentów. Nawet jeśli WIG znajdzie się niebawem na poziomie najniższym od kilku tygodni, to czy będzie to równoznaczne z przekreśleniem trendu zwyżkowego, który wywindował indeks do poziomów najwyższych od kilkunastu miesięcy? Wydaje się, że na razie ciężar gatunkowy trwającej korekty, nawet jeśli założymy pewne jej pogłębienie, jest niezbyt porównywalny z wagą trendu zwyżkowego. To dotyczy także wspomnianej Turcji. Spadek ISE100 o 6 proc. staje się mniej imponujący, jeśli zestawimy go z prawie 60-proc. zwyżką od połowy ub.r.
Do tego dochodzą argumenty natury fundamentalnej. Dotychczasowy trend wzrostowy był napędzany przez dwa czynniki. Po pierwsze – spadek stóp procentowych, a po drugie – nadzieje na ożywienie gospodarcze. Z moich ostatnich analiz wynikało, że w odniesieniu do obydwu czynników należy raczej oczekiwać kontynuacji tendencji niż jej odwrócenia. Jeśli chodzi o stopy procentowe, to nawet jeśli przestaną one spadać, to ze względu na opóźnienie, pozytywne efekty ich spadku będą stopniowo coraz bardziej widoczne w gospodarce. Z kolei obecne fatalne dane makro z polskiej gospodarki w przeszłości były raczej oznaką udeptywania twardego dna cyklu niż zapowiedzią katastrofy.