Przewodniczący Fedu dopuścił kolejne opóźnienie terminu rozpoczęcia sprzedaży aktywów skupowanych od 2008 roku, a nawet przetrzymanie niektórych papierów aż do wykupu. Można spekulować, że na pojawienie się tej sugestii modyfikacji wcześniej ustalonego „planu wyjścia" z obecnej polityki „ilościowego luzowania" jakiś wpływ miało wcześniejsze osłabienie, do którego doszło na rynku metali szlachetnych. Surowce generalnie, a złoto i inne kruszce w szczególności są postrzegane jako tradycyjne barometry tendencji inflacyjnych. Spadek ceny złota do najniższego poziomu od wiosny ub. r., do którego doszło w lutym, jest dla władz banków centralnych sygnałem, że polityka „luzowania ilościowego" na razie nie doprowadziła do pojawienia się poważniejszych inflacyjnych napięć. Brak takich napięć daje bankom centralnym więcej pola manewru i oddala nieuchronny moment, w którym będą musiały rozpocząć zaostrzanie polityki pieniężnej.
Obecna sytuacja z tego punktu widzenia bardzo przypomina to co działo się 20 lat temu, kiedy świat był po poprzednim kryzysie na rynku kredytów hipotecznych w USA (Saving&Loan Crisis) i po poprzednim kryzysie finansowym w Europie Zachodniej (ERM Crisis). Wtedy Fed zainicjował podwyżki stóp z ówczesnego powojennego minimum w lutym 1994 r., a krach wywołany na GPW „odessaniem kapitału" i realizacją zysków po rekordowej hossie rozpoczął się miesiąc później. Podobny scenariusz można sobie wyobrazić dla 2014 roku, ale wydaje się, że zostanie on oddany do realizacji dopiero kiedy złoto, zamiast szorować po dołkach wyjdzie na nowe historyczne rekordy, generując sygnał ostrzegający przed nadejściem inflacji. Na razie wydaje się, że do tego momentu jest dosyć daleko.
Ostatniemu spadkowi ceny złota towarzyszyło zejście Consensus Sentiment Index dla tego kruszcu do poziomu widzianego w okresie minionych 4 lat jedynie wiosną 2012 r. Dołek ceny złota z 20 lutego wypadł dokładnie w 40 tygodni po dołku identycznej z ostatnią fali spadkowej, która rozegrała się w ubiegłym roku pomiędzy 28 lutego a 16 maja. To kolejna jasna sugestia zbliżania się cyklu 40-tygodniego do minimum analogicznego do tego z przełomu maja i czerwca 2012 r. Wtedy dołek WIG-u z 5 czerwca wypadł w 20 dni po dnie na złocie. W obecnych realiach dawałoby to okolice 12 marca jako oczekiwany termin początku wzrostowej fazy kolejnego cyklu.