Do złudzenia przypomina to sytuację z II kwartału, gdzie w podobny sposób kwietniowo-czerwcowy 7-tygodniowy wzrost został błyskawicznie skasowany w drugiej połowie czerwca z dołkiem wyznaczonym przez panikę wywołaną przedstawieniem przez rząd wstępnych projektów zamachu na OFE. Wtedy również skok sentymentu krajowych inwestorów indywidualnych w sondażu INI do jednego z najwyższych poziomów w historii (13 czerwca) ostrzegał przed późniejszą wyprzedażą, tak jak to się stało 15 sierpnia. Od czerwcowego dołka upłynęło już 10 tygodni, a od dołka z końca kwietnia tygodni 19, co sugeruje, że w najbliższym czasie należy oczekiwać uformowania się dołka spekulacyjnych cykli 10- i 20-tygodniowych.
W czerwcu podobna do obecnej wyprzedaż zainicjowana została czynnikiem globalnym (zapowiedzią Fedu zaostrzenia polityki pieniężnej), a zakończona paniką związaną z planami polskiego rządu. Teraz może być odwrotnie, to znaczy koniec korekty może zostać wyznaczony przez czynnik globalny – w tym przypadku możliwy atak USA na Syrię.
Indeksy akcji małych i średnich spółek – sWIG80 i mWIG40 – zeszły w trakcie czwartkowej sesji raptem do miesięcznych minimów, co jest normalnym zachowaniem w kontekście wcześniejszych 5-letnich rekordów tych indeksów. Oczywiście cały czas najgorzej wygląda WIG20, dla którego pomysły rządu stanowią najpoważniejsze zagrożenie. W okresie od początku 2009 roku mieliśmy do czynienia z czterema spadkami WIG o przynajmniej 4,3 proc. (17 lutego 2009, 22 czerwca 2009, 18 sierpnia 2011 oraz 22 września 2011). Z faktu, że za każdym razem takie sesje paniki wyznaczały albo lokalny dołek, albo wypadały na dzień przed takim dołkiem (następna sesja kończyła się niewielkim spadkiem), można wyciągnąć wniosek, że jest to typowy objaw kapitulacji strony podażowej. Oczywiście dobrze byłoby otrzymać potwierdzenie tej hipotezy w postaci zejścia wskaźnika nastrojów INI do niskich wartości (pod koniec czerwca zwyżka zaczęła się, gdy saldo optymistów i pesymistów stopniało do +9,9 pkt proc.).