Pół godziny po rozpoczęciu notowań WIG20 znajdował się 0,3 proc. ponad poziom poniedziałkowego zamknięcia. Rodzime wskaźniki poruszają się zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez największe europejskie parkiety, gdzie w zdecydowanej większości przypadków dominuje kolor zielony, choć skala zwyżek na razie nie powala na kolana. Optymizmem może napawać fakt, że w miarę upływu kolejnych minut popyt poczynał sobie coraz śmielej powiększając swoją przewagę. Warto zwrócić uwagę, że we wtorek, gdy warszawska giełda była zamknięta, parkiety w Europie odrobiły niewielką cześć strat po poniedziałkowej przecenie.
Wrażenia na inwestorach nie zrobiła tym razem sytuacja na amerykańskim parkiecie. Główne indeksy na Wall Street po raz piaty z rzędy zakończyły sesję pod kreską do czego w dużym stopniu przyczyniły się mocne spadki na rynku surowców. W środę ceny ropy naftowej kontynuowały spadki notując kolejne wieloletnie minima.
Czy doczekamy się pierwszej wzrostowej sesji w Warszawie? Kluczowym czynnikiem dla utrzymania dobrych nastrojów mogą być dziś dane z amerykańskiej gospodarki. Na godz. 14.15 przewidziana jest raportu ADP na temat sytuacji na amerykańskim rynku pracy. Nastroje mogą jednak psuć powracające spekulacje na temat opuszczenia strefy euro przez Grecję oraz taniejąca ropa.
Środową zwyżkę rodzimych indeksów zawdzięczamy przede wszystkim odbiciu notowań przedstawicieli sektora bankowego oraz spółek wydobywczych (z wyjątkiem Bogdanki), z drugiej strony ciążą rynkowi przecenione akcje PZU i Synthosu.