Rynek polski poddany jednak został nieco innym czynnikom, których ton był jednoznacznie negatywny. Powróciła kwestia ukraińska, a problem kredytów we frankach szwajcarskich zatacza coraz szersze polityczne kręgi.
Po zeszłotygodniowym uruchomieniu przez EBC programu ilościowego luzowania, na Starym Kontynencie zapanowały szampańskie nastroje, które dzisiaj o poranku nieco podkopała wiadomość o zdecydowanej wygranej lewicowej Syrizy w niedzielnych wyborach w Grecji. Zupełne zaskoczenie to jednak nie było, gdyż sondaże od dawna faworyzowały jej zwycięstwo. Ponadto retoryka tej partii zauważalnie się zmieniła na przestrzeni ostatnich miesięcy i stała się łagodniejsza wobec przyszłości Hellady w strefie euro. Na chwilę obecną scenariusz „Grexitu" jest mało prawdopodobny i dlatego najważniejsze parkiety w Europie początkowe zniżki zamieniły na wzrosty, czemu pomocne okazały się dobre dane z Niemiec, gdzie wskaźnik Ifo wzrósł do półrocznego maksimum i po raz kolejny zasygnalizował perspektywę lepszej koniunktury u naszego zachodniego sąsiada.
W przypadku GPW pozytywne czynniki z Zachodu były blokowane przez dwie istotne kwestie. Po pierwsze, w czasie weekendu doszło do ataku na Mariupol, co podgrzało nieco zapomniany konflikt na Ukrainie, szczególnie że pojawiła groźba nałożenia nowych sankcji na Rosję. Po drugie, pod dalszą presją znalazły się akcje banków mających w swych portfelach kredyty denominowane we franku szwajcarskim, gdyż pojawiła się informacja, jakoby jeszcze w tym tygodniu pojawić się miały rządowe propozycje ulżenia kredytobiorcom, najprawdopodobniej na koszt banków. Wszystko to sprawiało, że cała sesja stała pod znakiem spadków, które ostatecznie wyniosły 0,5%. Główny indeks WIG20 co prawda nie spadł poniżej psychologicznego poziomu 2300 pkt., ale równocześnie pozostawał bierny wobec nowych historycznych maksimów ustanowionych na giełdzie we Frankfurcie.
Łukasz Bugaj, CFA