Nastroje wśród inwestorów są marne. Roczna słabość naszego rynku daje się we znaki. Coraz częściej słyszymy pytania: czemu tak odstajemy od reszty stawki? Co musi się stać, aby było lepiej? Nadzieja na poprawę gaśnie.
Gdy już się wydawało, że może być lepiej, Szwajcarzy przestali utrzymywać franka na poziomie 1,20 do euro. W kraju od razu rozpoczęła się gorączkowa dyskusja, jak ulżyć franko-kredytobiorcom. Polskie banki dostały tęgie lanie. Kursy spadły, ale kto by się przejmował, że ich akcje mają nie setki tysięcy, ale miliony polskich gospodarstw domowych za pośrednictwem OFE czy TFI?
Wiele czynników nam sprzyja. I to bardzo. Ropa naftowa tania jak barszcz. EBC właśnie włączył drukowanie. Efekty już widać. Spadły rentowności obligacji skarbowych. W Polsce również. Relatywna atrakcyjność inwestowania w akcje zatem się zwiększyła. Euro osłabia się do dolara w zadziwiającym tempie. Za chwilę pewnie będziemy testować poziom 1,10. Słabe euro równa się poprawie konkurencyjności eksportu Niemiec i innych krajów strefy euro – naszych największych partnerów handlowych. Akcje we Frankfurcie na szczycie wszech czasów. Odchylenie WIG do DAX rekordowo duże.
Z czynników ryzyka pozostała praktycznie sytuacja na Ukrainie. Trwają ciężkie walki na wschodzie. Czy przerodzą się w coś większego? Mamy nadzieję, że nie. Rosja jest na krawędzi ekonomicznej zapaści i chyba nie może zachowywać się zbyt agresywnie, bo mogłoby się to skończyć powtórką z 1998 r. Ale kraj ten nieraz pokazał, że może zachować się nieobliczalnie, nie licząc się z olbrzymimi stratami w każdym wymiarze.
Wracając na naszą GPW – ze świecą szukać inwestorów chętnych do podejmowania ryzyka. Napływy do funduszy z udziałem akcji ujemne od wielu miesięcy. Ceny akcji rozsądne. Tłoku nie ma, szczególnie w segmencie średnich i małych spółek. Duże też się ładnie przeceniły. Przykładowo banki, które wcześniej wyceniane były na poziomie 15-17 x oczekiwane zyski. Teraz, po tej frankowej niespodziance, jest już normalniej.