Mniej więcej na tych wysokościach znajdują się 38,2-proc. zniesienia fal zniżkowych trwających na obu indeksach od II połowy września 2014 r. do II połowy stycznia tego roku. W tej sytuacji uzasadnione nadal jest utrzymywanie, że zwyżka z ostatnich czterech tygodni jest jedynie odreagowaniem wcześniejszego spadku i realne jest kontynuowanie w niedalekiej przyszłości trendu malejącego. Konsekwentnie też trzeba zakładać, że przebicie się przez te opory skutkowałoby trwalszym ruchem w górę, który mógłby doprowadzić indeksy do górnego ograniczenia trendu bocznego, w jakim poruszają się od jesieni 2013 r. Taka diagnoza jest tym bardziej uzasadniona, że tygodniowy MACD, wskaźnik obrazujący kierunek i siłę trendu, dotarł właśnie od dołu do linii sygnalnej. A zatem przebiciu oporów przez indeksy towarzyszyłby średniookresowy sygnał kupna, za jaki się uznaje przekroczenie przez MACD linii sygnalnej. Do tego dzienny MACD znalazł się na poziomie równowagi, którego przejście miałoby tak samo pozytywny wydźwięk. Jednak dopóki to nie nastąpi, linia sygnalna MACD na wykresie tygodniowym i poziom równowagi na dziennym stanowią dla niego silną barierę. Do tego na wysokości tych oporów przebiegają trzymiesięczne średnie kroczące i linie trendu spadkowego łączące szczyty z września i grudnia 2014 r.

Warto też zauważyć, że specyfiką ostatnich kilkunastu miesięcy jest, że spadek zmienności do niskich poziomów (z czym mamy właśnie do czynienia) sprzyja bardziej pojawieniu się spadków niż kontynuacji zwyżek. Nagromadzenie technicznych barier jest więc duże. To tym bardziej skłania do oczekiwania, że ich przekroczenie miałoby wyraźne skutki dla koniunktury, a przy tym pozwala łatwiej zrozumieć, dlaczego rynkowi jest tak trudno wykonać kolejny krok w górę.

Impulsy płynące z analizy technicznej są w sytuacji przedłużającej się stabilizacji cen akcji jedyną wskazówką do działania. Od strony fundamentalnej trudno liczyć na jakieś wydarzenia, które zmieniłyby postrzeganie giełdy. Gospodarka rozwija się w osłabionym tempie, zyski spółek wykazują stagnację, wyceny są atrakcyjne względem bezpiecznych form lokowania kapitału, ale nie perspektyw poprawy rezultatów finansowych. W skali globalnej natomiast gra idzie głównie o wiarę inwestorów w skutki luźnej polityki pieniężnej banków centralnych, której przeciwstawiać trzeba rozczarowujący stan globalnej gospodarki skłaniający właśnie do takiej postawy władze monetarne.